Kontrowersyjne słowa prezydenta IIHF w sprawie Rosji

Prezydent Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF) Luc Tardif wzbudził pewne kontrowersje swoimi słowami na temat ewentualnego przywrócenia Rosji i Białorusi do gry w Mistrzostwach Świata. Francuz nie chciał też potępić rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Podczas konferencji prasowej w Helsinkach Tardif był pytany o dalsze losy Rosji i Białorusi, które zostały wykluczone z gry w Mistrzostwach Świata po militarnej agresji Rosji na Ukrainę.
Francuski działacz kanadyjskiego pochodzenia wzbudził konsternację u niektórych dziennikarzy, mówiąc, że IIHF nie będzie się kierować zasadami moralnymi w podejmowaniu decyzji o tym czy i kiedy Rosja oraz Białoruś wrócą do udziału w MŚ.
- Moralność nie jest częścią naszych decyzji. Jako człowiek mam własne opinie na temat tej sytuacji, ale jako prezydent IIHF muszę podejmować decyzje biorąc pod uwagę różne perspektywy, choć nie chcemy się też chować. Najważniejszą rzeczą jest bezpieczeństwo - skomentował. - Zawsze podejmujemy decyzje biorąc pod uwagę bezpieczeństwo zawodników w pierwszej kolejności. W tym zawodników z Rosji i Białorusi. Chcemy zagwarantować bezpieczeństwo zawodników, sztabów i publiczności. Tak będziemy działali również w przyszłości.
Tardif zapowiedział także, że przy decyzji IIHF nie będzie się kierować polityczną presją ani ze strony Rosji, ani jej przeciwników.
- Nie pozwolimy presji politycznej wpływać na nasze decyzje. Musimy je podejmować poza kwestiami moralnymi. Organizujemy imprezy sportowe, a nie naprawiamy problemy świata - powiedział.
Na pytanie, jak duża jest presja ze strony rosyjskiej, odparł: - Polityczna presja z każdej strony istnieje. My nie akceptujemy politycznych nacisków. Będziemy też mieli presję ze strony Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, ale musimy podejmować decyzje niezależnie od tego i myśleć o tym, co jest najlepsze dla dyscypliny.
Jak informowaliśmy wcześniej, MKOl coraz bardziej skłania się do tego, by pozwolić Rosjanom i Białorusinom startować w Igrzyskach Olimpijskich pod neutralną flagą i pod warunkiem, że będą podlegać procedurom antydopingowym oraz że nie popierali aktywnie wojny.
- Ten drugi warunek nie jest dla nas całkowicie jasny, dlatego mamy w połowie lutego spotkanie z MKOl, żeby w pełni zrozumieć, co on oznacza w praktyce - powiedział Tardif. - W tej chwili nie wiemy też, jak wygląda rosyjski proces kontroli dopingowych. Jest wiele pytań wokół samego tego tematu.
Dodał także, że decyzja MKOl o ewentualnym dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do udziału w igrzyskach nie ma bezpośredniego przełożenia na hokejowe Mistrzostwa Świata. - MKOl organizuje igrzyska, a my Mistrzostwa Świata. To dwie różne rzeczy - skomentował.
MKOl będzie jednak miał wpływ na to czy Rosjanie i Białorusini będą mogli wystąpić w turnieju hokejowym Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2026 roku. Decyzja w tej sprawie powinna zapaść najdalej do przyszłorocznego Kongresu IIHF w maju, kiedy zostaną określone zasady kwalifikacji olimpijskich.
- Musimy wtedy wiedzieć, które kraje będą w nich uczestniczyć. Możliwe, że Rosja już wtedy wróci - powiedział Tardif.
Jego zdaniem Rosja i Białoruś powinny zostać przywrócone do rozgrywek kiedy tylko skończy się wojna.
- Mam nadzieję - i zacytujcie całe zdanie - że Rosja i Białoruś wrócą tak szybko, jak to możliwe, bo to będzie oznaczało, że wojna się skończyła - powiedział. - Kiedy wojna się skończy, dyskusja na pewno będzie zupełnie inna.
Zapytany o to czy wyobraża sobie sytuację, w której rosyjska agresja na Ukrainę trwa, a Rosjanie są dopuszczeni do Mistrzostw Świata, odpowiedział, że "byłoby to trudne". "Ale nie niemożliwe?" - dopytali dziennikarze.
- Nie powiedziałbym, że niemożliwe, ale nie wiem jak miałoby być możliwe - mówił. - W obecnej sytuacji utrudnione jest podróżowanie. Kiedy wojna trwa, zawodnicy z Rosji i Białorusi nie mogą podróżować. To byłby duży problem. Żeby Rosja i Białoruś mogły brać udział, to w pierwszej kolejności powinno być zagwarantowane, że jest to bezpieczne dla zawodników. Na początku wojny powiedzieliśmy, że odsuwamy te kraje na rok. Ich powrót nie jest w naszych rękach.
Po zakończeniu konferencji prasowej Tardif został w wywiadzie zapytany przez dziennikarza fińskiej gazety "Iltalehti" czy IIHF nie potępi rosyjskiej agresji na Ukrainę.
- Osądzanie nie jest naszym zadaniem. Jako istota ludzka mam swoje przemyślenia, ale musimy się trzymać z dala od osądzania - skomentował. - Nie będę mówił o swojej opinii, ale w tym sezonie udzieliliśmy ukraińskim reprezentacjom wsparcia finansowego, żeby mogły grać. To było nasze zaangażowanie w pomoc dla Ukrainy, ale nie będziemy doradzać w sprawie wojny. Jesteśmy organizacją sportową.
Szczególnie słowa Tardifa o nieuwzględnianiu moralności w podejmowaniu decyzji na temat Rosji i Białorusi odbiły się szerokim i nie wszystkim się spodobały.
- Jeśli myśleliście, że po René Faselu przyjdzie ktoś lepszy, to nie - skomentował na Twitterze dziennikarz największego słowackiego portalu sportowego Sport.sk Martin Toth-Vaňo, nawiązując do poprzedniego prezydenta IIHF, który był znany z bardzo dobrych relacji z Władimirem Putinem i Alaksandrem Łukaszenką.
Tardifa skrytykował również były premier Finlandii Alexander Stubb.
- Nie jestem za bardzo pod wrażeniem wypowiedzi prezydenta IIHF w Helsinkach. Wyraźny brak zrozumienia związku między polityką a sportem. Wypowiedzi, które wydają się "bezpieczne" ostatecznie wyglądają jak "niemoralne". Rosja musi być poza rozgrywkami tak długo, jak będzie w Ukrainie - napisał Stubb na Twitterze.
Komentarze
Lista komentarzy
atreus
Kasa się kończy to i Rosyjska forsa przestaje śmierdzieć
WitekKH
Kasa misiu, kasa!
Patrick Albert Dole
IIHF to ruska mafia-tam pracuje Pavel Bure.
J_Ruutu
Ruski przy d upas, taki sam jak jego poprzednik. Pecunia non olet - czy jakoś tak.