NHL: "Banda kretynów" coraz bliżej play-offów (WIDEO)

Dekada czekania na awans do play-offów jest coraz bliżej końca. Carolina Hurricanes wygrali tej nocy bardzo ważny dla walki o "dziką kartę" w konferencji mecz. A później była tradycyjna "cieszynka".
W drugiej części spotkania Hurricanes strzelali tylko 4 razy, a zaczęli dopiero po upływie połowy tej odsłony. Wydawało się więc, że będzie im coraz trudniej szukać wyrównującego gola. Konsekwentna gra pozwoliła im jednak wyrównać dość szczęśliwie w 55. minucie. Trevor van Riemsdyk strzelił z daleka, a krążek po drodze odbił się jeszcze od nogi obrońcy gości Jordie'ego Benna i zmylił Price'a, wpadając do siatki. Asystę przy tym golu zaliczył Micheal Ferland, dla którego był to mecz szczególny. Ferland jest jedynym graczem w NHL wywodzącym się z plemienia Indian kanadyjskich Kri, a to spotkanie było pierwszym w historii ligi transmitowanym w Kanadzie z komentarzem w języku tego plemienia.
Po wyrównującym golu van Riemsdyka konieczna do wyłonienia zwycięzcy okazała się dogrywka. A w niej skuteczniejsi byli gospodarze. Jordan Staal przy bandzie wygrał walkę o krążek z Brendanem Gallagherem i zdołał zagrać do wybranego z numerem 2 ostatniego draftu NHL Andrieja Swiecznikowa. Rosjanin, który jutro skończy 19 lat, oddał strzał między parkanami Price'a i przesądził o wygranej swojego zespołu 2:1. Był to jedyny strzał oddany przez Swiecznikowa w całym spotkaniu. Został wczoraj najmłodszym w historii klubu strzelcem gola w dogrywce meczu NHL. Trener Rod Brind'Amour nie boi się posyłać młodego gracza na lód w decydujących momentach. - Uwielbiam jego pewność siebie - powiedział po wczorajszym spotkaniu. - Ma odpowiednie wyczucie i zapracował sobie na to, żeby być na lodzie w takich chwilach.
Ale gol zwycięski, nawet w dogrywce, jak zwykle nie oznaczał końca przedstawienia w hali PNC Arena w Raleigh. Od początku sezonu po każdym zwycięstwie u siebie drużyna "Huraganów" prezentuje swoim kibicom okolicznościową "cieszynkę". Tym razem nawiązywała ona do połowów ryb, a dwaj gracze dali się "złowić" i wyciągnąć na "brzeg".
Pomeczowa "cieszynka" Carolina Hurricanes
Te pomeczowe przedstawienia za Oceanem nie wszystkim się podobają. Zdecydowanie najdalej w krytyce poszedł były trener, a obecnie najbardziej znany ekspert hokejowy w Kanadzie Don Cherry, który nazwał zawodników Hurricanes "bandą kretynów". Bardzo szybko ta obelga stała się swoistą odznaką honorową. Klub natychmiast wyprodukował koszulki z takim hasłem, a podczas jednej z kolejnych pomeczowych scenek rodzajowych wyświetlano je w całej hali. Pojawiały się także głosy mówiące, że zamiast tracić czas na próby takich przedstawień drużyna powinna się skupić na doskonaleniu gry, bo w play-offach nie było jej już od dekady.
Teraz jednak Hurricanes świetnie łączą dobrą grę z pomeczową rozrywką, choć frekwencji w hali ona nie poprawiła, bo nieco ponad 14 tysięcy widzów na każdym meczu to trzeci najgorszy wynik w NHL. Gospodarze wczorajszego spotkania wygrali jednak u siebie w tym sezonie 22 mecze. Tylko trzy zespoły w konferencji wschodniej mogą się pochwalić lepszym dorobkiem. A pierwsze play-offy od 2009 roku są już coraz bliżej. Po wczorajszym zwycięstwie zawodnicy Brind'Amoura mają 91 punktów i prowadząc w wyścigu po dwie "dzikie karty", wyprzedzają o 5 Columbus Blue Jackets, czyli pierwszy zespół zajmujący pozycję poza strefą play-offów. Aktualna passa "Canes" bez udziału w rozgrywkach o Puchar Stanleya jest najdłuższą trwającą w NHL. W rozegranym 26 maja 2009 roku ostatnim do dziś meczu drużyny z Raleigh w play-offach, w finale konferencji wschodniej przeciwko Pittsburgh Penguins, udział wzięło dwóch ludzi z obecnej drużyny. Jordan Staal grał jednak wtedy dla "Pingwinów", a Brind'Amour był jeszcze zawodnikiem "Huraganów".
Canadiens dzięki zdobytemu wczoraj punktowi utrzymali swoje drugie miejsce w klasyfikacji "dzikiej karty" na Wschodzie. Mają teraz 88 punktów. Po meczu ich trener Claude Julien skarżył się nieco na zmęczenie swoich podopiecznych. - Zacząłem to widzieć gdzieś w połowie drugiej tercji. Przestaliśmy wykonywać dobre zagrania, coraz częściej pozbywaliśmy się krążka. A w trzeciej walczyliśmy już tylko o przetrwanie - powiedział. - Przylecieliśmy tu wygrać mecz i daliśmy z siebie wszystko, ale graliśmy czwarty mecz w ciągu sześciu dni i trzeci w ciągu czterech. Niestety w pewnym momencie czynnik zmęczenia nas dopadł.
Carolina Hurricanes - Montréal Canadiens 2:1 (0:1, 0:0, 1:0, 1:0)
0:1 Byron - Gallagher - Thompson 14:58
1:1 van Riemsdyk - Ferland - Martinook 54:21
2:1 Swiecznikow - Staal 63:15
Minuty kar:
Widzów: 14 437.
Drugie miejsce w tym wyścigu nadal zajmuje zespół Colorado Avalanche, który wczoraj co prawda przegrał po raz pierwszy od pięciu meczów, ale stało się to dopiero po dogrywce, więc zdobyty punkt także przybliżył "Lawinę" do play-offów. Avalanche na wyjeździe ulegli Chicago Blackhawks 1:2. Znajdujący się ostatnio w znakomitej formie ich bramkarz Philipp Grubauer znów błyszczał i obronił 40 strzałów, ale nie dał rady zagwarantować zespołowi kolejnej wygranej. Pokonali go: Artiom Anisimow i Duncan Keith. Ten ostatni trafił w dogrywce, zdobywając dopiero swojego pierwszego zwycięskiego gola w tym sezonie. Keith ma w NHL już 580 punktów i od sezonu 2005-06, gdy do tej ligi trafił, jest drugim najlepiej punktującym obrońcą, tylko za Brentem Burnsem. Jego drużyna przerwała serię trzech porażek i ciągle jeszcze liczy się w walce o awans do play-offów w konferencji zachodniej. Choć jest ostatnia w dywizji centralnej, to 76 punktów daje jej piątą pozycję w walce o "dzikie karty" ze stratą 5 "oczek" do drugich Avalanche. Ci ostatni przegrali w tym sezonie 12 z 14 meczów rozstrzygniętych w dogrywkach, w tym dwie dogrywki z Blackhawks.
W konferencji wschodniej o "dziką kartę" ciągle walczy zespół Columbus Blue Jackets, który bijąc na wyjeździe Vancouver Canucks 5:0 przerwał serię trzech porażek. Wracający po opuszczeniu jednego meczu z powodu urazu Siergiej Bobrowski został wybrany pierwszą gwiazdą spotkania dzięki 21 skutecznym interwencjom, Josh Anderson strzelił dwa gole, w tym zwycięskiego i zaliczył asystę, gola i asystę uzyskał Pierre-Luc Dubois, a do bramki Canucks trafili także: Oliver Bjorkstrand i Ryan Dzingel. Bobrowski już po raz siódmy w tym sezonie zachował "czyste konto". Więcej takich występów ma na koncie tylko Marc-André Fleury z Vegas Golden Knights. Rosjanin przy okazji wyrównał też swój najlepszy wynik meczów bez wpuszczenia gola z rozgrywek 2016-17. W całej karierze w NHL ma 30 takich gier. Drużyna z Columbus ma teraz 86 punktów i zajmuje trzecie miejsce w rankingu "dzikiej karty" na Wschodzie. Traci dwa "oczka" do zajmujących dającą awans drugą pozycję Canadiens, ale do rozegrania pozostało jej o jedno spotkanie więcej. Canucks jeszcze oficjalnie nie odpadli z walki o "dziką kartę" na Zachodzie, ale ich 74 punkty oznaczają stratę aż siedmiu do pozycji dającej kwalifikację.
Drużyny pewne awansu do play-offów:
Konferencja wschodnia: Tampa Bay Lightning, Boston Bruins.
Konferencja zachodnia: Calgary Flames, San Jose Sharks, Winnipeg Jets.
Komentarze