Barry Trotz przyleciał do Waszyngtonu na mecz NHL po raz pierwszy od czerwca, gdy z miejscowymi Capitals zdobył Puchar Stanleya. Doświadczony trener poprowadził swój obecny zespół do zwycięstwa nad byłym i awansu na szczyt dywizji.
To miała być sentymentalna wizyta 56-letniego szkoleniowca w stolicy USA razem z ekipą New York Islanders, którą obecnie prowadzi. Na początku meczu klub z Waszyngtonu zaprezentował specjalne wspomnieniowe wideo z najlepszymi chwilami Trotza w roli trenera Capitals, ze szczególnym uwzględnieniem momentu kulminacyjnego i końcowego, czyli zdobycia Pucharu Stanleya w czerwcu ubiegłego roku. Później jednak Trotz rozstał się z drużyną, bo nie chciał się zgodzić na zbyt krótki i zbyt niski jego zdaniem nowy kontrakt. W efekcie trafił do Nowego Jorku, gdzie objął Islanders. Wczoraj sentymentów nie miał. Wykorzystał w 100 % swoją znajomość zarówno drużyny z Waszyngtonu, jak i jej obecnego trenera Todda Reirdena, który pomagał mu w roli asystenta. "Wyspiarze" popisowo zneutralizowali mistrzów NHL, pozwalając im oddać 19 strzałów. Wszystkie obronił bramkarz Thomas Greiss, a ostatecznie goście wygrali 2:0.
To nie był efektowny mecz, którym mogli się zachwycić kibice. Obie ekipy "zamknęły" tercję neutralną i spotkanie przypominało raczej zapasy niż dynamiczną wymianę ciosów. Po raz pierwszy w tym sezonie w pierwszych dwóch tercjach meczu Washington Capitals nie padł żaden gol. Co gorsza dla kibiców ze stolicy, ich ulubieńcy po raz pierwszy w tych rozgrywkach u siebie, nie zdobyli bramki przez całe spotkanie. A goście wykorzystali swoje dwie okazje. W 46. minucie pięknego gola zdobył Josh Bailey, który stojąc tyłem do bramki między własnymi nogami zmienił tor lotu krążka wystrzelonego przez Matta Barzala. A 2 i pół minuty później zupełnie niespodziewanie z kontrą przeciwko bramkarzowi gospodarzy Bradenowi Holtby'emu wyszli dwaj wybitni specjaliści od ostrej gry ciałem: Cal Clutterbuck i Matt Martin. Ten pierwszy nie zdecydował się na podanie, oddał celny strzał i ustalił wynik na 2:0.
Barry Trotz przegrał swój pierwszy mecz przeciwko Capitals w roli trenera Islanders w listopadzie, gdy jego obecny zespół uległ byłemu u siebie 1:4. Wczorajsza wizyta w stolicy była jednak w pewnym sensie symboliczną, bo świetnie pokazała, jaką pracę wykonał z ekipą Islanders przez pół sezonu. Wobec równoczesnej porażki prowadzącej dotąd w dywizji metropolitalnej drużyny Columbus Blue Jackets, spotkanie okazało się rywalizacją o pierwsze miejsce w tej grupie. Wygrywając czwarte kolejne spotkanie "Wyspiarze" awansowali na to pierwsze miejsce z 60 punktami. Z ostatnich 17 meczów wygrali 14.
A mowa przecież o drużynie, która nie tylko w ubiegłym sezonie była w dywizji przedostatnia ze stratą 25 punktów do "Stołecznych" oraz 17 do miejsca dającego prawo gry w play-offach, ale jeszcze straciła latem swoją największą gwiazdę w postaci Johna Tavaresa, któremu skończył się kontrakt i wybrał grę dla Toronto Maple Leafs. Trotz nie przywiązuje jednak większej wagi do tego, że awansując na pierwsze miejsce w dywizji jego zespół pokonał akurat Capitals. - Cały czas mówiliśmy sobie o tym, że musimy się wspinać w tabeli - skomentował wczoraj. - Tak się zdarzyło, że Capitals byli naszym kolejnym rywalem. Dwa tygodnie temu to samo mówiliśmy o Buffalo czy Montréalu. Po prostu mieliśmy się wspinać i nie patrzeć do góry. Chłopcy robią to ostatnio naprawdę dobrze.
Na czele dywizji metropolitalnej panuje wielki ścisk, bo pierwszych Islanders od czwartych Pittsburgh Penguins dzielą tylko 2 punkty. Capitals są na trzecim miejscu ze stratą jednego "oczka" do lidera. Trener Reirden po czwartej już z rzędu porażce narzekał wczoraj na postawę ofensywną drużyny. - Musimy być lepsi i to od pierwszego do ostatniego zawodnika. Potrzebujemy więcej od naszych graczy. 19 strzałów w meczu to dla drużyny naszego formatu zdecydowanie za mało - skomentował.
Washington Capitals - New York Islanders 0:2 (0:0, 0:0, 0:2)
0:1 Bailey - Barzal - Pelech 45:08
0:2 Clutterbuck - Cizikas - Pelech 47:34
Strzały: 19-25.
Minuty kar: 4-4.
Widzów: 18 605.
Fatalną serię 7 porażek przerwał zespół Florida Panthers, który przed własną publicznością niespodziewanie pokonał Toronto Maple Leafs 3:1. Gole dla zwycięzców strzelali: Mike Hoffman, Mike Matheson i Frank Vatrano. Matheson po raz pierwszy w tym sezonie i trzeci w NHL zdobył bramkę zwycięską. Do wczoraj nigdy nie udało mu się tego zrobić w meczu u siebie. Przy jego trafieniu asystował wracający do składu po dwumiesięcznej przerwie spowodowanej pękniętą kostką Vincent Trocheck. Panthers zagrali w strojach nawiązujących do mundurów wojskowych, by oddać hołd armii Stanów Zjednoczonych. Wygrali pierwszy mecz w tym roku i przerwali najdłuższą serię porażek od ponad 5 lat. Z 44 punktami zajmują szóste miejsce w dywizji atlantyckiej. Maple Leafs, mimo przegranej, utrzymali drugą pozycję w tej samej dywizji. Na koncie mają 60 punktów.
W tej samej dywizji znakomicie spisuje się ostatnio ekipa Montréal Canadiens, która odniosła już czwarte zwycięstwo z rzędu pokonując dotychczasowego lidera dywizji metropolitalnej Columbus Blue Jackets 4:1. Tomáš Tatar strzelił dla zwycięzców dwa pierwsze, a Joel Armia dwa kolejne gole. Po dwa razy asystowali z kolei Shea Weber i Max Domi. Między słupkami świetny mecz rozegrał interweniujący przy 34 z 35 strzałów Carey Price. Cztery kolejne zwycięstwa to najdłuższa seria Canadiens w tym sezonie. 59 punktów nadal jednak nie daje im miejsca w pierwszej "trójce" dywizji atlantyckiej. Boston Bruins, którzy legitymują się takim samym punktowym dorobkiem, rozegrali bowiem o jedno spotkanie mniej. Ale "Habs" są pierwsi w klasyfikacji "dzikiej karty" do play-offów w konferencji wschodniej. Blue Jackets także mają 59 punktów i są w dywizji metropolitalnej drudzy.
Ottawa Senators znów nie są ostatni w konferencji wschodniej. Drużyna ze stolicy Kanady pokonała na wyjeździe Carolina Hurricanes 4:1 i odnosząc drugie z rzędu zwycięstwo awansowała także na przedostatnią pozycję w dywizji atlantyckiej. Gole dla zwycięzców strzelali kolejno: Magnus Pääjärvi Svensson, Bobby Ryan, Mark Stone i Christian Wolanin, a Anders Nilsson obronił 33 z 34 strzałów rywali. Senators wygrali 4 z ostatnich 5 meczów, a szwedzki bramkarz obronił w nich 93,1 % uderzeń. Jego koledzy wczoraj zablokowali 27 strzałów. "Sens" w tym sezonie mają na koncie 841 bloków - najwięcej w całej NHL. Z kolei Hurricanes oddają najwięcej uderzeń na bramkę. Wczoraj celnie strzelali 34 razy. Swojego meczu numer 300 w NHL nie dokończył obrońca zwycięzców Mark Borowiecki, który w drugiej tercji udał się do szatni z kontuzją. Wcześniej stoczył bójkę z Michealem Ferlandem. 43 punkty dają "Sens" siódme miejsce w dywizji, kosztem mających taki sam dorobek Detroit Red Wings, którzy jednak rozegrali o jedno spotkanie więcej. Hurricanes w dywizji metropolitalnej zajmują piątą pozycję z 49 punktami.
Red Wings spadli na ostatnie miejsce w dywizji atlantyckiej po porażce 4:6 z Calgary Flames. Do zwycięstwa poprowadził "Płomienie" niespodziewanie Sam Bennett, któremu 11 i pół minuty pobytu na lodzie wystarczyło do strzelenia dwóch goli i zaliczenia asysty. Obrońca T.J. Brodie zdobył bramkę i dwukrotnie asystował, James Neal raz trafił do siatki i zaliczył asystę, a swoje gole dorzucili Sean Monahan i Mark Giordano. "Płomienie" zagrały perfekcyjnie w przewagach, wykorzystując wszystkie 3, a do tego dołożyły gola w osłabieniu. Flames mają w tym sezonie na koncie już 15 goli w mniej licznym składzie, co jest najlepszym wynikiem w NHL. To także najlepszy wynik tego klubu w XXI wieku. Mark Giordano skończył mecz z wynikiem -2 w statystyce +/-. W poprzednim spotkaniu z Buffalo Sabres miał -3. To o tyle zaskakujące, że obrońca Flames może się pochwalić w tym sezonie najlepszym w NHL wynikiem +31. Drużyna z Calgary z 67 punktami umocniła się na prowadzeniu w dywizji Pacyfiku i całej konferencji zachodniej.
Phil Kessel trafił w dogrywce meczu z Arizona Coyotes i dał Pittsburgh Penguins wygraną po dwóch kolejnych porażkach. Jego gol na 3:2 dla "Pingwinów" był 10. trafieniem w dogrywce meczu NHL. Trafili wczoraj także: obrońca Juuso Riikola i najlepszy snajper zespołu z Pittsburgha Jake Guentzel. Nie zdobył gola Sidney Crosby, którego w końcówce pierwszej tercji fenomenalną interwencją rękawicą zatrzymał leżący już na lodzie bramkarz "Kojotów" Darcy Kuemper. Kapitan Penguins wygrał za to 18 z 24 wznowień. On i jego koledzy zanotowali 30 ataków ciałem. Pod tym względem są liderami NHL. 58 punktów daje im zaś czwarte miejsce w dywizji metropolitalnej i premiowane awansem do play-offów drugie w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej. Coyotes z 46 "oczkami" są przedostatni w dywizji Pacyfiku.
Fantastyczna parada Darcy'ego Kuempera po strzale Sidneya Crosby'ego
Na Zachodzie na miejsce premiowane "dziką kartą" na koniec sezonu awansowała drużyna Vancouver Canucks, która u siebie pokonała Buffalo Sabres 4:3. Loui Eriksson dał jej zwycięstwo golem w 46. minucie, a rozgrywający swój drugi mecz w NHL bramkarz Thatcher Demko obronił 36 strzałów, w tym wszystkie 16 w trzeciej tercji. Gola i asystę dla zwycięzców zaliczył Brock Boeser, trafił także Alexander Edler, a Sven Bärtschi celnym strzałem wykończył kapitalny rajd Derricka Pouliota między graczami Sabres. Drużyna z Vancouver poradziła sobie bez swojego ofensywnego lidera Eliasa Petterssona. Mówiło się, że 20-letni Szwed wróci do gry w tym meczu, ale jednak w piątym kolejnym spotkaniu pauzował ze względu na kontuzję kolana. Z 50 punktami Canucks awansowali na czwarte miejsce w dywizji Pacyfiku i drugie w tabeli "dzikiej karty" w konferencji zachodniej. Sabres mają 54 punkty i są na piątym miejscu w dywizji atlantyckiej oraz trzecim w walce o dwie "dzikie karty" na Wschodzie. Według stanu na dziś nie awansowaliby więc do play-offów.
Gol Svena Bärtschiego po pięknym rajdzie Derricka Pouliota
WYNIKI MECZÓW NHL
TABELE
Czytaj także: