NHL wciąż chce startu 1 stycznia. Czy to możliwe?

1 stycznia nadal jest dla NHL planowaną datą rozpoczęcia nowego sezonu, ale rozpoczęcie tego dnia rozgrywek jest dziś bardzo mało prawdopodobne. Komisarz ligi Gary Bettman liczy, że ta wróci do normalności od sezonu 2021-22.
Bettman zabrał głos w sprawie problemów ze startem nowych rozgrywek podczas zorganizowanej w trybie online konferencji magazynu "Sports Business Journal". Potwierdził, że liga cały czas pracuje nad tym, by sezon mógł ruszyć 1 stycznia, ale wiele zależy od sytuacji epidemicznej.
- Wpływa na to to, co słyszymy od ekspertów medycznych - powiedział. - COVID-19 przechodzi teraz drugą falą, która może być gorsza niż pierwsza. Słuchamy tego, co specjaliści mówią o świętach i czasie po nich. (...) Skupiamy się na zdrowiu, bezpieczeństwie i tym, żeby robić właściwe rzeczy.
Odpowiedź była dość mało konkretna, a biorąc pod uwagę, że do 1 stycznia został niecały miesiąc, a wciąż nie ma porozumienia w sprawie startu nowego sezonu, plan ruszenia w Nowy Rok wydaje się jednak być mało realistyczny. - Jeszcze w zeszłym tygodniu uważałem, że są na to małe szanse, a teraz po rozmowach z ludźmi wewnątrz ligi uważam, że data 1 stycznia jest już "martwa" - powiedział w tym tygodniu dziennikarz telewizji Sportsnet Chris Johnston. Zdaniem dobrze poinformowanych dziennikarzy za Oceanem, jeśli nowy sezon wystartuje, to raczej nie wcześniej niż 20 stycznia.
Bettman podczas swojego wystąpienia dodał, że przed startem nowego sezonu drużyny będą miały obozy przygotowawcze "odpowiedniej długości", ale krótsze niż zwykle. Oraz że prawdopodobnie będą chciały także rozegrać 1 lub 2 sparingi.
Z pandemii koronawirusa wynikają komplikacje nie tylko zdrowotne. Nadal nie wiadomo bowiem, jak rozwiązać problem transportu. Kanada cały czas ma zamkniętą granicę z USA na podróże inne niż niezbędne i nie zamierza jej otwierać dopóki pandemia nie znajdzie się pod kontrolą. Nawet gdyby drużyny mogły podróżować, to trudno sobie wyobrazić terminarz NHL przy konieczności odbywania kwarantanny przy każdym przylocie do Kanady.
Temu mogłoby zaradzić stworzenie specjalnej dywizji złożonej tylko z drużyn kanadyjskich, o której mówi się od dłuższego czasu. Wciąż jednak nie ujawniono publicznie szczegółów, a jednocześnie trudno się spodziewać, że drużyny z ojczyzny hokeja miałyby przez cały sezon zasadniczy grać wyłącznie ze sobą.
Komisarz NHL przyznał także, że sezon 2020-21 byłby jedynie przejściowym, bo lidze zależy na pełnych rozgrywkach 2021-22, które powinny się rozpocząć tradycyjnie na początku października 2021 roku. Władze NHL po nowych informacjach o szczepionkach przeciwko COVID-19 liczą, że wtedy będzie już można wpuszczać do hal komplet widzów, a zatem kluby nie będą ponosiły strat finansowych. Do tego dużym wydarzeniem rozgrywek 2021-22 będzie dołączenie do ligi nowej drużyny Seattle Krakken.
- To jest być może najważniejsza rzecz - powiedział Bettman. - Skupiamy się na tym, by przejść przez sezon 2020-21 i wrócić do normalności w 2021-22. Opierając się na wszystkim, co słyszymy, mamy nadzieję i optymizm, że możemy liczyć na normalność, gdy przystąpimy do sezonu 2021-22.
W przypadku sezonu 2020-21 problemem jest jednak nie tylko COVID-19, ale także pieniądze. Liga ciągle nie dogadała się ze Związkiem Zawodników (NHLPA) w sprawie obniżki wynagrodzeń za najbliższy sezon. Hokeiści mają pretensje do NHL, że ta przedstawiła nową propozycję obniżenia ich zarobków, która jest mniej korzystna niż wynikająca z porozumienia zawartego wraz ze Zbiorowym Układem Pracy (CBA) w lipcu przed wznowieniem poprzedniego sezonu. Bettman twierdzi jednak, że nie była to próba renegocjacji CBA, a dopasowania warunków do sytuacji, która od lata się zmieniła.
Wiadomo już bowiem, że nowy sezon będzie znacząco krótszy od normalnego, stąd - jego zdaniem - hokeiści powinni otrzymać odpowiednio mniej pieniędzy, szczególnie że wysokość limitu wynagrodzeń przypadającego na klub jest zgodnie z przepisami powiązana z wysokością dochodów ligi, a te muszą spaść jeszcze bardziej, gdy rozgrywki będą krótsze i toczone przy pustych trybunach.
- Nie prowadzimy teraz żadnych negocjacji i nie próbujemy renegocjować CBA - powiedział wczoraj. - Latem wspólnie przyjęliśmy wiele założeń, które już nie mają zastosowania do obecnej sytuacji. To niefortunne, że nasza prośba została przez media przedstawiona jako coś innego, bo jeśli cała liga jest w kłopotach w związku z obecną sytuacją, to powinny to odczuć obie strony.
Wiadomo, że obecna wysokość limitu wynagrodzeń (81,5 mln. dolarów na klub) nie przystaje do nowej sytuacji, ale z drugiej strony w lipcu właściciele klubów zgodzili się na warunki wynagrodzeń dla zawodników, które dziś kwestionują. Bettman powiedział wczoraj, że zawodnicy "być może są nam winni więcej pieniędzy niż ktokolwiek sobie wyobraża" i że muszą pamiętać o tym, iż im mniej pieniędzy zostanie klubom, tym niższy będzie limit płac w kolejnych latach, a co za tym idzie, hokeiści zarobią mniej.
Przedstawiciele NHLPA, pytani przez kanadyjskich dziennikarzy o te wypowiedzi, odmówili komentarza.
Komentarze