Personalne kłopoty tyszan są w tym sezonie tematem dyskusji kibiców od początku rozgrywek. Ciągle niezatwierdzeni do gry w GKS są Sebastian Gonera i Adrian Parzyszek.
Trener Wojciech Matczak nie ma również do dyspozycji obcokrajowców, poza jednym Michalem Belicą, traktowanym już jako swojak. A w dodatku kwadrans przed rozpoczęciem wtorkowego spotkania z Podhalem kontuzji doznał drugi bramkarz Piotr Jakubowski. Ze złamanym palcem zjechał z tafli, pojechał na pogotowie i mecz oglądał już z ręką w gipsie, założonym na okres czterech tygodni. Jak pech to pech.
Po wygranym 4:3 przez tyszan meczu z Podhalem nowotarżanie zaczęli się domagać... zwycięstwa walkowerem. Oświadczyli bowiem, że Brocławik, który się pojawił w tyskim zespole na tafli w trzeciej tercji, jest zawodnikiem Podhala. Sprawa ciekawa, bo tyszanie załatwiali jego transfer z KTH Krynica i oficjalnie dostali zgodę PZHL na grę zawodnika, który jak się okazało ma dwie karty.
- Z PZHL, który jak widać ma bałagan w papierach, dotarło do nas pismo, że w sprawie sporu o Adriana Parzyszka i Sebastiana Gonerę, pozyskiwanych przez nas z oświęcimskiego klubu, zbierze się Sąd Polubowny i podejmie ostateczną decyzję - mówi prezes GKS Tychy Andrzej Skowroński. - Procedura jest taka, że z dziewięciu członków tego gremium my mamy wybrać jednego, który będzie naszym przedstawicielem, Unia wskaże drugiego, swojego wybrańca, a PZHL reprezentować będzie trzecia osoba. Oni zadecydują.
Sąd Polubowny ma się zebrać w ciągu siedmiu dni od daty wpłacenia kaucji za odwołanie, a kwotę tysiąca złotych tyszanie wpłacili 5 października.
- Zastanawiamy się na razie na kogo wskazać, żebyśmy mieli swojego reprezentanta w Sądzie Polubownym - dodaje Skowroński. - Jeszcze się nie zdecydowaliśmy. Musimy dokładnie rozeznać kto jest kim.
Jerzy Dusik - Dziennik Zachodni
skh
Czytaj także: