W ostatnich dniach, ba – przez ostatni rok, przetoczyła się przez hokej na świecie fala „usiłowania zabójstw” w wykonaniu niektórych zawodników. Co więcej, w innych ligach także wzrasta poziom tej zupełnie niezdrowej agresji, która z hokejem nie ma absolutnie nic wspólnego. Ataki zupełnie kretyńskie, zupełnie niedyktowane przebiegiem gry, podszyte zwykłą wściekłością – to wszystko serwują nam zawodnicy w ostatnich tygodniach. Co się stało, że niczym w „The Walking Dead”, niektórzy zawodnicy zamieniają się w istoty chcące jedynie krwi rywala?
Chaos goni chaos
Kilkadziesiąt godzin temu podczas spotkania Minnesota Wild - Edmonton Oilers Evander Kane kontynuuje bardzo popularny ostatnio trend rozparcelowywania twarzy o bandy z tak zwanego „partyzanta”. Odwrócony do Kane’a plecami Jonas Brodin przyjmuje krążek pod bandą i wtedy otrzymuje bodiczek tak, że jego twarz odbija się od pleksy jak gdyby zawodnik Oilers chciał czaszką oponenta zrobić pieczątkę na szybie.
Dużo poważniejsze konsekwencje ma atak Mathieu Josepha na Dylana Larkina. Perron odwraca się i w ferworze walki stwierdza że najmądrzej będzie chwycić kij oburącz i uderzyć kapitana Red Wings w szyję. Z pozoru słabe uderzenie pozbawia Dylana przytomności na kilka chwil. Hala zamarła, kibice stali w przerażeniu a sprawca sam zdawał się trząść w środku. W ramach odwetu chwilę potem, w akcie odwetu, David Perron uderza kijem trzymanym oburącz Artioma Zuba. Trudno to nazwać nawet chaosem. To był akt bezdennej głupoty. A później bezmyślnej wendety za tą głupotę.
W meczu Ducks kontra Jets, Ryan Strome wydaje się celowo atakować kolano Kyle’a Connora. Kretyńskie zagranie kończy się grymasem bólu atakowanego i bęckami od Marka Scheifelego za jedno z najgorszych możliwych zagrań w hokeju na lodzie.
Na NHL-owy deser zostawiam zagranie Nicka Cousinsa na potężnym Eriku Gudbrannsonie, którego opis wymyka się mojemu osobistemu językowi przekleństw i wulgaryzmów. Cousins zagrywa, ponownie na odwróconym do niego plecami graczu tak, że te uderza twarzą o pleksę. Gudbrannson leży na lodzie, jednak dotyk łopatki kija Cousinsa przywraca go „z martwych” i zawodnik rzuca się na oprawcę, jak gdyby nigdy nic (od tej pory zyskuje przydomek „The Undertaker” za amerykańskim prowrestlerem którego popisowy numer polegał na wstawaniu z martwych w taki efektowny sposób).
W odwecie Gudbrannson chwilę później łapie Cousinsa, a gdy ten odmawia bójki, rzuca nim jak szmacianą lalką i zaczyna lać w parterze tak, jak gdyby miał dostać za to premię.
Debil miesiąca wyłoniony
Fakt, że ktoś porywa się na tak kretyńskie zagranie po tym, co spotkało Adama Johnsona, nie mieści mi się w głowie. W szwajcarskiej National League, zawodnik którego nazwę umownie bezimiennym zerem opiera się o własną ławkę po tym, jak zagrał na nim ciałem zawodnik rywali. Bystrzak wykorzystuje ten fakt, by zacząć „majtać” łyżwami jak dziewczyna w tańcu w nadziei, że w ten sposób wyswobodzi się i odepchnie przeciwnika.
Ma „szczęście”. Oponent zostaje trafiony w twarz – na szczęście nie w szyję. Próbuję znaleźć słowa by określić co myślę o tym „hokeiście” ale fakt, że dalej ma on w papierach „hokeista” jest ujmą dla 99,9% graczy, którzy nigdy nie splamili się tak szmaciarskim zagraniem. Zresztą o tej sprawie pisaliśmy tutaj.
Debil dekady również wyłoniony
Trend nie jest nowy i rozpoczął się już rok temu. Jeśli myślisz, że kontraktowy hokeista zarabiający kasę za granie w ukochaną dyscyplinę może być takim idiotą, by kopać kogoś łyżwą – to pomyśl, że są zawodnicy amatorscy posuwający się do takiego czynu.
12 miesięcy temu dochodzi do bójki podczas spotkania jednej z kanadyjskich „lig piwnych”, czyli lig amatorskich. W pewnym momencie, po bójce, „bohater” zajścia wymierza dwa słuszne kopniaki w twarz przeciwnika, który momentalnie pada na lodowisko. Człowiek może być tak głupi, że naraża się na konsekwencje karne za darmo robiąc krzywdę rywalowi który również gra za darmo.
Mniej więcej w podobnym czasie, w jednej z lig licealnych młody kretyn wymierzę potworne kopniaki leżącemu rywalowi. Młody bezmózg kopie oponenta, jak gdyby przymierzał się do rzutu wolnego w piłce nożnej. Jeden z kolegów ofiary rozpędza się i pacyfikuje amebę.
Sędziowanie to praca, a nie dar od Boga
Przynajmniej na poziomie NHL sędziowie coraz częściej nie dają sobie rady. Gra jest najszybsza odkąd ją wymyślono, zawodnicy wykonują ruchy, które dla Gretzky'ego czy Howe’a byłyby wymagałyby urodzenia się na nowo i zmiany całego treningowego trybu. Nic więc dziwnego, że ludzkie oko arbitrów nie nadąża.
Dla Panów sędziów z polskich lodowisk, którzy właśnie kiwają głową w geście aprobaty – nie mówię o Was. Polski hokej jest kilka razy wolniejszy, nikt nie zarabia tu tyle, by choćby myśleć o czymkolwiek bardziej brutalnym, a część z Waszego środowiska była słaba zanim to było modne.
Przykład Cousins kontra Gudbrannson pokazuje jednak indolencję niektórych sędziów. Zawodnik Panthers powinien za swój czyn zostać usunięty z lodu od razu. Nie tylko ze względu na obrzydliwy charakter zagrania, ale także dla jego własnego bezpieczeństwa. Monstrualny i wiecznie rozgniewany obrońca Blue Jackets zachował się później w sposób oczywisty dla niego i każdy, kto wie o hokeju cokolwiek mógł przewidzieć, że ciosy odwetowe Gudbrannsona sprawią, że Cousins będzie przez chwilę oglądał sytuację z nad swojego ciała.
Skasuj policję i narzekaj, że nie przyjeżdża na wezwanie
Kilka lat temu podczas zamieszek w USA pewne grupy domagały się likwidacji instytucji policji. Te same grupy dzwoniły po policję, by ta dokonywała aresztowań za mowę nienawiści. Tak mniej więcej widzę działania ligi.
Pierwszym błędem było wprowadzenie „podżegania do bójki”, czyli kary „instigator”. Kara należy się zawodnikowi, który pierwszy zrzuci rękawice, pokona duży dystans tylko w celu wszczęcia bójki czy zada pierwszy cios. Innymi słowy zawodnik, który jako pierwszy zrobi cokolwiek w ramach bójki, dostaje 10 minut co z reguły kończy się dyskwalifikacją ze spotkania. NHL chciała w ten sposób ograniczyć „policjantowanie”, czyli ograniczyć samosądy i rozwiązywanie sporów między zawodnikami przez samych zawodników. Udało się – „enforcerzy” w zasadzie wyginęli. Jest tak bezpiecznie, że łyżwy świszczą już na wysokości szyi i są w stanie zabić.
Oczywiście, że sędzia wyrzuci takiego delikwenta z lodu (czasami za późno), ale co lepiej działa na utarcie nosa? Pogrożenie paluszkiem i szybszy prysznic w trakcie meczu czy zwyczajny wpier*** od silniejszego, bardzo zirytowanego typa w ramach „kodeksu”?
Przegięcie z głupimi zagrywkami powoduje teraz przegięcie z bójkami, które wybuchają po zupełnie czystych zagraniach. Dochodzi do sytuacji, gdy bójki irytują nawet mnie, a jestem największym fanem enforcerów na świecie.
Świat?
Hokeiści to tacy sami ludzie jak my (może poza bramkarzami – tych to nikt nie zrozumie). Niektórzy zarabiają obłędne pieniądze, niektórzy zarabiają mniej niż pracownik dyskontu spożywczego – wszyscy jednak żyją na planecie Ziemia.
Większość hokeistów żyje aktualnie w tak zwanym „wolnym” świecie, gdzie panuje miłość, wolność, demokracja i jeszcze kilka innych słówek mających oznaczać „dobrze”. To te same miejsca, gdzie nie wolno już prawie nic mówić, żartować o obrażaniu już nie mówiąc. Zawodnicy nie mogą się zwymyślać już jak kiedyś, ponieważ ilość zarzutów z końcówką „-obia” albo „-izm” przerasta nawet producentów tych zjawisk.
Zawodnicy muszą przepraszać za posty internetowe sprzed 12 lat, za to, że się z czymś nie identyfikują, gdy jest to aktualnie wymagane. Zawodnicy muszą gryźć się w języki, ponieważ jeśli wypsnie im się część bicykla, nieładne określenie na inne preferencje czy żeński organ płciowy, to ich życia zostaną zniszczone zanim zdążą wbiec do szatni, żeby za to przeprosić.
Gracz, który dziś popiera jakiś pogląd i chętnie o tym mówi, ze dekadę z hakiem będzie musiał się z tego gęsto tłumaczyć. Są państwa, które aktualnie modnie jest potępiać. Te same państwa będą na piedestale za kilka lat, a piewcy obecnego poglądu za kilka lat będą kasować posty popijając dziesiątego energetyka w nadziei na uratowanie swojej kariery.
Narasta ciśnienie, presja, którą ma masa ludzi na świecie. Cała masa ludzi musi udawać codziennie, że zgadza się z oficjalnym poglądem i z pozwalaniem na jedno a cenzurowaniem drugiego. Możemy udawać, że tak ma być i się zgadzamy ale liczba samobójstw, pełnych szpitali psychiatrycznych i terminów do psychologów na 2028 rok nie jest fanaberią zbyt bogatego świata.
Zawodnicy mają dość, frustrują się, a przez to niektórym puszczają zawory. To tacy sami ludzie jak wszyscy inni i żadne pieniądze nie są w stanie ukoić złych emocji. Wszyscy żyjemy na planecie Ziemia i wszyscy musimy codziennie udawać, że wszyscy zgadzamy się z czymś, z czym nie zgadza się prawie nikt po to, by wszyscy którzy też się nie zgadzają nie zniszczyli życia tej jednej osobie, która niechcący pokaże, że nie zgadza się z tym, z czym nikt się nie zgadza. Proste to i logiczne.
Czytaj także: