Nowy prezydent Federacji Hokeja Republiki Białorusi (FHRB) zapowiedział, że będzie przeciwny naturalizacjom zawodników, by ci mogli występować w reprezentacji tego kraju.
Białorusini w maju tego roku spadli do I dywizji Mistrzostw Świata i za rok w Kazachstanie będą walczyli o powrót do elity. Po nieudanych MŚ w Danii pod koniec czerwca nowym prezesem FHRB został były reprezentant Białorusi Hienadź Sawiłau. Działacz zapowiada, że w walce o awans nie chciałby korzystać z pomocy naturalizowanych hokeistów.
- Naturalizacja to bardzo krótkowzroczne działanie - mówi. - Tak naprawdę nie jest nakierowane na rozwój hokeja w kraju, tylko na utrzymanie swoich posad przez działaczy. Powiedziałbym, że to nawet nie jest proteza, a raczej kula. A nie używa się kul, kiedy ma się zdrowe nogi.
To obrazowe porównanie ma się odnosić do sytuacji hokeja na Białorusi, która zdaniem Sawiłaua nie jest na tyle zła, by kraju tego nie było stać na wystawienie reprezentacji złożonej z graczy w nim urodzonych. W wywiadzie dla agencji informacyjnej "Presboł" prezydent federacji wymienił kilkunastu hokeistów o dużych umiejętnościach, choć zwykle już będących na sportowej emeryturze, którzy reprezentowali Białoruś. - Dlaczego w kraju, który dał światu hokeja takich zawodników jak m.in. Salej, Kascicynowie, Skabiełka, Hrabouski czy wielu innych fascynujemy się naturalizacjami? - zapytał. - Na Białorusi żyje prawie 10 milionów ludzi. Pod względem historycznym, strategicznym i wreszcie mentalnym można powiedzieć, że potrafiliśmy wychować własnych bohaterów, nie tylko w sporcie.
Sawiłau nie ma nic przeciwko hokeistom o korzeniach rosyjskich czy ukraińskich, których nie uważa za naturalizowanych, ale nie zamierza raczej liczyć na hokeistów pochodzących spoza obszaru byłego Związku Radzieckiego. Na ostatnich Mistrzostwach Świata elity w reprezentacji Białorusi było dwóch takich hokeistów urodzonych w Kanadzie - Charles Linglet i Geoff Platt. Dla obu były to trzecie MŚ w barwach nowej ojczyzny. Platt z 4 punktami był najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu i został wybrany do trójki najlepszych graczy Białorusi. On ma już jednak 33 lata, a Linglet jest jeszcze o 3 lata starszy. Nie wiadomo czy wobec takiego podejścia prezydenta związku obaj jeszcze wystąpią w reprezentacji. W ostatnich latach Białorusini korzystali także z usług urodzonego w Kanadzie bramkarza Kevina Lalande'a, który był na czterech turniejach Mistrzostw Świata, ale przed rokiem w wieku zaledwie 30 lat zakończył karierę.
- Potrafiliśmy produkować własne talenty nawet wtedy, gdy warunki materialne i techniczne były znacznie trudniejsze niż teraz, więc stać nas na korzystanie tylko z własnego szkolenia - mówi Sawiłau.
Białoruski działacz jako zły jego zdaniem przykład wykorzystywania naturalizacji podaje reprezentację Kazachstanu, w której w ostatnich latach pojawiło się kilku hokeistów zza Oceanu, choć akurat na ostatnich Mistrzostwach Świata dywizji I grupy A w Budapeszcie zagrał tylko obrońca Kevin Dallman. Kazachowie już drugi raz z rzędu nie zdołali wywalczyć awansu do elity. Poprzednio nie udało im się awansować w dwóch kolejnych sezonach przed dekadą.
- Jeśli chodzi o naturalizacje, to możemy się uczyć na błędach innych - mówi Sawiłau. - Na przykład na błędach Kazachstanu. Oni w ostatnim czasie robili to nawet bardziej gorliwie od nas. I trzeba podkreślić, że ściągali do reprezentacji zawodników o wysokiej klasie - Brandona Bochenskiego, Dustina Boyda, Kevina Dallmana. I co? Pomogło im to?
Czytaj także: