Po szwajcarskiej i czeskiej kolejna europejska liga podjęła decyzję, że w najbliższym sezonie nikt z niej nie spadnie. Ma to dać klubom stabilizację w okresie kryzysu finansowego.
Władze słowackiej Tipsport Ligi zdecydowały o wyłączeniu możliwości spadku w najbliższym sezonie. Decyzja zapadła na spotkaniu przedstawicieli klubów, które odbyło się w Bańskiej Bystrzycy. Nie oznacza to jednak całkowitego "zamknięcia" ligi, ponieważ działacze jednocześnie rekomendowali Radzie Słowackiego Związku Hokeja na Lodzie (SZĽH) ds. ligowych, by zwycięzca najbliższych rozgrywek na drugim poziomie automatycznie wywalczył awans.
Słowacy idą drogą swoich zachodnich sąsiadów, Czechów, a także Szwajcarów, którzy w obecnej sytuacji podjęli podobne decyzje. Kluby dzięki zapewnieniu im utrzymania w ekstraklasie mają mieć bardziej stabilne finanse.
Wiadomo, że i tak straciły bardzo dużo na odwołaniu ostatnich play-offów, a do tego - jak informowaliśmy wczoraj - według obecnych przepisów do końca roku na mecze na Słowacji nie będzie mogło wejść więcej niż 1 000 osób, co jest dodatkowym problemem. Zarówno działacze klubowi, jak i prezes SZĽH Miroslav Šatan mówią, że jeśli te restrykcje nie zostaną zmienione, to trudno będzie w ogóle wystartować z nowym sezonem w tym roku.
- Cały hokej finansowo tak naprawdę opiera się na wpływach z biletów - mówi dyrektor ds. marketingu Slovana Bratysława Milan Vejda. - Dla nas takie ograniczenie liczby widzów będzie miało bardzo poważne konsekwencje, bo gramy w dużej hali. To samo jest w Koszycach.
Słowackie kluby cały czas starają się o to, by otrzymać z tzw. tarczy antykryzysowej pieniądze podatników, których dysponentem jest rząd. Jak informuje agencja informacyjna TASR klub HC'05 Bańska Bystrzyca, który zdobywał 3 ostatnie tytuły mistrzowskie, a w ubiegłym sezonie triumfował w rozgrywkach zasadniczych, szacuje swoje straty na około 300 tysięcy euro. - Jedna rzecz to jest brak wpływów z biletów na mecze play-off, a druga to straty wynikające z tego, że nasi partnerzy w obliczu kryzysu nie wywiązali się ze swoich zobowiązań - mówi prezes "Baranów" Juraj Koval.
- Wzywamy władze państwowe do rozmów. Chcemy usiąść z nimi przy stole i porozmawiać o możliwości pomocy, by dało się rozpocząć nowy sezon najwyższej hokejowej ligi Słowacji w możliwie najlepszej kondycji - mówiszef organizującej rozgrywki spółki Pro-Hokej Richard Lintner. - Pomoc rządowa nie powinna być kierowana tylko do środowiska biznesowego, ale także sportowego. W końcu klubom uniemożliwiono prowadzenie ich gospodarczej działalności.
Klubowi działacze liczą nie tylko na środki budżetowe, ale także na pieniądze od krajowego związku z zysków za organizację na Słowacji ubiegłorocznych Mistrzostw Świata. Tak było, gdy Słowacy poprzednio organizowali światowy czempionat w 2011 roku.
Na razie mówi się o tym, że jeśli sezon wystartuje w tym roku, to najwcześniej w październiku, a nie we wrześniu. Ciągle też nie wiadomo, które kluby będą w stanie do niego przystąpić.
Wcześniej pojawiła się informacja o rezygnacji z udziału w słowackiej ekstraklasie dwóch węgierskich drużyn w niej uczestniczących - Jegesmedvék Miszkolc i MAC Budapeszt. Słowacy nadal jednak mają z Węgrami umowę o dopuszczeniu zespołów z tego kraju do rywalizacji. Lintner jest dobrej myśli w sprawie dalszej współpracy z "Madziarami". - Prowadzimy bardzo aktywne negocjacje z węgierskim związkiem - mówi. - Wierzymy, że ich wynik będzie pozytywny i przywitamy drużynę z Miszkolca w następnym sezonie jako 12. uczestnika naszej ligi.
Czytaj także: