NHL: Fatalne przewagi w końcu pogrążyły lidera (WIDEO)

Trudno jest wygrywać w NHL, gdy się nie wykorzystuje w jednym meczu siedmiu gier w przewadze. Nawet będąc najlepszym zespołem w lidze. Nashville Predators znów zagrali w przewagach fatalnie i po raz pierwszy w tym sezonie znaleźli pogromców w meczu wyjazdowym.
Predators przylecieli do Anaheim na mecz z miejscowymi Ducks mając na koncie komplet 8 zwycięstw w obcych halach w tym sezonie. Ale ich passa dobiegła końca w serii rzutów karnych. Rickard Rakell trafił w czwartej rundzie i dał gospodarzom zwycięstwo 2:1 zarówno w decydującej serii, jak i w całym meczu. To wszystko po tym, jak wcześniej "Kaczory" obroniły aż 7 przewag drużyny prowadzącej w ligowej tabeli.
Zazwyczaj danie liderowi NHL 7 okazji do gry w przewadze byłoby samobójstwem, ale nie w tym przypadku. "Drapieżnicy" bowiem dotarli na pierwsze miejsce w ligowej tabeli nie dzięki przewagom, a pomimo nich. Podopieczni Petera Laviolette'a są w tym elemencie najgorsi w całej lidze. Wykorzystują tylko 12,1 % takich okazji, a tej nocy w Anaheim to był jeden z ich najgorszych występów w przewagach w całych rozgrywkach. Goście w obecnych rozgrywkach tylko raz nie zamienili na gola większej liczby gier w przewagach. Wczoraj grali w nich łącznie 13,5 minuty, oddali nawet 16 strzałów, ale wszystkie zatrzymał John Gibson. Bramkarz "Kaczorów" w tym sezonie jest liderem ligi pod względem liczby obron, gdy jego drużyna gra w osłabieniu. Łącznie obronił 97 takich strzałów, ale pierwszy raz zdarzyło mu się aż 16 w jednym meczu.
Gibson był znakomity zwłaszcza w dogrywce, gdy po karze dla Jakoba Silfverberga Predators mogli grać w przewadze niemal do końca dodatkowej części gry. Amerykanin popisał się fantastyczną podwójną interwencją, gdy najpierw zatrzymał strzał Filipa Forsberga, a później dobitkę z bliska Ryana Johansena. W dogrywce obronił aż 10 strzałów i wyrównał klubowy rekord, a w całym meczu 34 uderzenia z gry. Później jeszcze dorzucił dwie interwencje w serii rzutów karnych. W żadnej z trzech dwudziestominutowych tercji bramkarz "Kaczorów" nie musiał bronić więcej strzałów niż w dogrywce.
O swojej wspaniałej paradzie przy dobitce Johansena powiedział skromnie: - Miałem trochę szczęścia, bo krążek trafił w moją rękawicę. Jednak jego komentarz dotyczący gier Predators w przewadze wskazywał, że chyba niezbyt uważnie przygotowywał się do meczu. - Mogłem się spodziewać, że będę miał dużo strzałów do obrony w osłabieniu, bo wiedzieliśmy, że oni bardzo dobrze grają w przewagach - wypalił do zaskoczonych dziennikarzy.
Zanim doszło do dogrywki, prowadzenie gospodarzom dał na pół minuty przed końcem drugiej tercji Ryan Getzlaf, po którego strzale krążek odbił się jeszcze od nogi obrońcy rywali Romana Josiego i wpadł do siatki. Wyrównał w 44. minucie Kevin Fiala. Goście z Nashville zagrali bez swojego drugiego najlepszego strzelca Viktora Arvidssona, który tylko na jeden mecz wrócił po urazie i znów trafił na listę graczy kontuzjowanych, tym razem nie z problemem dolnej, a górnej części ciała.
Predators, mimo porażki i mimo swoich problemów w przewagach, z dorobkiem 27 punktów wciąż są liderami ligowej tabeli. Z kolei drużyna z Anaheim z 19 "oczkami" awansowała na czwarte miejsce w dywizji Pacyfiku. Gospodarze dodatkowo cieszyli się z powrotu do składu Ondřeja Kaše, który z powodu kontuzji doznanej w okresie przygotowawczym dopiero po raz pierwszy w tym sezonie wystąpił w meczu.
Anaheim Ducks - Nashville Predators 2:1 (0:0, 1:0, 0:1, 0:0, 1:0)
1:0 Getzlaf - Rakell - Lindholm 39:30
1:1 Fiala - Turris - Smith 43:07
2:1 Rakell (decydujący rzut karny)
Strzały: 30-35.
Minuty kar: 19-9.
Widzów: 16 629.
New York Rangers pokonali Vancouver Canucks 2:1. Bohaterem wieczoru był Henrik Lundqvist, który broniąc 25 strzałów odniósł 437. zwycięstwo w NHL i awansował na siódme miejsce w klasyfikacji wszech czasów, wyrównując wynik legendarnego Jacquesa Plante'a, przez wielu uważanego za najlepszego bramkarza w historii NHL. Liderem bramkarskiej klasyfikacji zwycięstw w sezonach zasadniczych jest Martin Brodeur, który wygrał 691 meczów, a z obecnie grających bramkarzy więcej zwycięstw od Lundqvista odniósł Roberto Luongo (474). Pierwszego gola w sezonie strzelił dla drużyny z Nowego Jorku Filip Chytil, a zwycięskie trafienie było dziełem Bretta Howdena. To pierwszy dla 20-latka gol na wagę wygranej w NHL. Jego drużyna ma dobry czas, bo wygrała 6 z ostatnich 7 meczów, a w każdym z tych 7 spotkań punktowała. Z 20 punktami awansowała na drugie miejsce w dywizji metropolitalnej. Canucks z kolei zakończyli serię 6 meczów bez porażki po trzech tercjach. Nadal jednak, mając 22 punkty, przewodzą dywizji Pacyfiku. Wczoraj w drugiej tercji ich obrońca Michael Del Zotto jednym strzałem trafił w oba słupki i poprzeczkę.
Dwa słupki i poprzeczka po jednym strzale Michaela Del Zotto
Ósmej z rzędu w ogóle, a już trzeciej pod wodzą Jeremy'ego Collitona porażki doznali Chicago Blackhawks, którzy po dogrywce ulegli Carolina Hurricanes 2:3. Tym razem do zwycięstwa nie wystarczyło im nawet prowadzenie 2:0. Teuvo Teräväinen i Micheal Ferland doprowadzili do remisu golami strzelonymi w przewadze, a w dogrywce o zwycięstwie "Huraganów" przesądził Sebastian Aho. To jego trzeci zwycięski gol w tym sezonie, a drugi właśnie w dodatkowej części meczu. Nie do końca udał się więc powrót do Raleigh Camowi Wardowi, który był bramkarzem Hurricanes przez 13 sezonów i zdobył z tym zespołem Puchar Stanleya w 2006 roku. Obecny gracz Chicago Blackhawks w pierwszym meczu przeciwko swojemu byłemu klubowi obronił 37 strzałów, ale i tak przegrał. Gospodarze jak zwykle strzelali częściej od rywali. Tak było w ich 17 z 18 meczów w tym sezonie. Do tego wykorzystali swoje obie przewagi. Blackhawks, którzy w tym elemencie grają najgorzej w NHL, nie mieli tym razem żadnej okazji do gry w liczebniejszym składzie. Hurricanes mają 19 punktów i zajmują czwarte miejsce w dywizji metropolitalnej. Ich wczorajsi rywale mają 16 "oczek", a dzięki jednemu zdobytemu za remis w regulaminowym czasie, uciekli z ostatniej pozycji w dywizji centralnej.
Columbus Blue Jackets na wyjeździe wygrali z Dallas Stars 2:1. Cam Atkinson najpierw strzelił gola, który otworzył wynik meczu, a później asystował przy zwycięskim trafieniu rozgrywającego swój setny mecz w NHL Pierre-Luca Duboisa w 51. minucie. Siergiej Bobrowski obronił 26 strzałów, a jego zespół nie przegrał w regulaminowym czasie pięciu kolejnych spotkań. 22 punkty dają mu prowadzenie w dywizji metropolitalnej. Stars rozegrali najgorszy pod względem liczby niewymuszonych strat mecz w tym sezonie. Mieli ich 21, podczas gdy rywale tylko 8. Do tego drużyna z Teksasu już w pierwszej tercji straciła środkowego Devina Shore'a, który doznał kontuzji. Dla wielbicieli pojedynków na pięści ozdobą meczu była walka Josha Andersona (CBJ) z Jamie'em Bennem. To był rewanż za zdarzenie z ubiegłego tygodnia, gdy w meczu obu drużyn Anderson ostro zaatakował gwiazdę Stars. Benn postanowił się zrewanżować osobiście, a nie przy pomocy któregoś z kolegów.
Bójka Josha Andersona z Jamie'em Bennem
Komentarze