„Rosyjska rakieta” miała „Życie ostre jak maczeta” cytując klasyka polskiego rapu ulicznego. Super snajper przyjeżdża do zachodniego świata z właśnie rozbitego Związku Radzieckiego. Zawodnik jest nieskończenie szybki, trafia z każdej pozycji, a dzięki koledze, któremu udało się dotrzeć do NHL ciut wcześniej (mowa o Igorze Łarionowie), mógł szybko piąć się po szczeblach kariery i ośmieszać kolejnych obrońców i bramkarzy. Biznesmen, skandalista a dla niektórych rodaków „uciekinier”. Przez niektórych nazywany „Owieczkinem lat 90-tych” jednak los nie był dla niego tak łaskawy.
Kariera w skrócie
Prawie 800 punktów w ponad 700 spotkaniach, trzykrotny król strzelców NHL, najlepszy debiutant sezonu 1991/92. Niewiarygodnie szybki, niewiarygodnie zwinny. Wyszkolony przez słynną zimną, bezduszną i karygodnie skuteczną radziecką szkołę hokeja. Bure nie uznaje litości ani dla rywali, ani dla samego siebie. Strzela z każdej pozycji, rujnuje kariery obrońców, mijając ich w sposób wręcz bezczelny. Absolutny mistrz w znajdowaniu sytuacji sam na sam. Kreatywność w sposobie pakowania krążka do siatki była godna samego Pawła Daciuka.
W razie rzutu karnego, bramkarze dla zasady ustawiali się w pozycji do obrony, ale w głębi duszy wiedzieli, że ich konto za chwilę zostanie obciążone bramką. Dużo ryzykował zmierzając w stronę golkipera rywali z ogromną szybkością i pakując krążek pod poprzeczkę niejednokrotnie jedną ręką, gdyż drugą odpychał bezradnego defensora drużyny przeciwnej.
Pawieł Bure grał w czasach, gdy Rosjanie mieli o wiele trudniej, niż dziś
Młodsi czytelnicy zapewne mogą być zdziwieni tym faktem. W obecnym czasie, zawodnicy z Rosji mają bardzo trudną drogą do NHL. Niektórych próbowano zatrzymać w kraju „perswazją”, niektórych przez wzywanie do odbycia służby wojskowej. Gdy rozpadł się Związek Radziecki, urażona rosyjska duma cierpiała tym bardziej, że największe hokejowe talenty nie tylko dyskretnie marzyły o karierze za „Wielką Wodą”, ale teraz zwyczajnie mogły to marzenie realizować. Igor Łarionow, legenda reprezentacji ZSRR, Rosji, a potem Detroit Red Wings, dokonał tego, gdy Żelazna Kurtyna chwiała się w posadach.
Pawieł Bure jechał do Ameryki, gdy kurtyna ta leżała i dogorywała. Jednak władze obu stron wydawały pozwolenia arbitralnie i wszystko mogło stanowić powód zakazu wjazdu lub wyjazdu. „The Russian Rocket” otrzymał pozwolenie, a później kilkukrotnie wracał do ojczyzny, chociażby w ramach odmowy gry dla Vancouver Canucks, ale o tym za chwilę.
Bure niejednokrotnie posądzany był o powiązania mafijne
Jeszcze w latach 90. popełniono w USA dokument na temat rosyjskiego hokeja i problemów zawodników z półświatkiem. Mówiono między innymi o Olegu Twierdowskim, którego członków rodziny porwano dla okupu, Walerim Kamieńskim który - zdaniem autorów - miał powiązania z „niedobrymi ludźmi”. Pojawił się tam także fragment szerszej rozmowy z naszym bohaterem i o termin „dach”, którego miano używać w pewnych mrocznych kręgach określając w ten sposób ochronę świadczoną przez niedobrych ludzi.
Z początku Bure twierdził, że nie zna tego terminu, by za chwilę mówić, że nie potrzebuje owego dachu. Nietrudno domyślić się, że gwiazdor nie chciał zbyt głęboko wchodzić w temat (co jest naturalne niezależnie od powiązań lub ich braku), natomiast wypowiedział bardzo wymowne słowa. „Jeśli spojrzeć na historię Rosji z ostatnich pięciu, dziesięciu dekad, to dziś jesteś prezydentem, jutro przestępcą, a dzień później znowu prezydentem. To po prostu zupełnie odmienne społeczeństwo”. Zawodnik podkreślał, że nie da się zrozumieć rosyjskiej mentalności nie będąc Rosjaninem.
Niejednokrotnie wypytywano również napastnika o powiązanie i nieukrywaną przyjaźń z biznesmenem i aspirującym politykiem – Anzorem Kikaliszwilim, który często w mediach oskarżany był o działalność przestępczą. Bure podkreślał, że zna i przyjaźni się z Anzorem, a wszystko co na jego temat mówią media określa mianem pomówień i plotek. Takie koneksje powodowały, że inni rosyjscy zawodnicy grający w NHL patrzeli na Burego z niechęcią i podejrzliwością (na czele ze Sławą Fietisowem, legendarnym napastnikiem reprezentacji i członek niezwyciężonych Red Wings).
Pawieł Bure musiał walczyć o miłość ze Siergiejem Fiodorowem i…teściową Anny Kurnikowej
Anna Kurnikowa znana była przed laty z olśniewającej urody i beznadziejnej gry w tenisa. To pierwsze pozwalało jej wręcz żonglować partnerami, a wiele plotek mówiło, że przez długi czas w „komorze maszyny losującej” był Bure i gwiazda Detroit Red Wings - Siergiej Fiodorow. Już za momencik, Kurnikowa miała zostać panią Bure, jednak w ostatniej chwili całą imprezę odwołano, a para się rozeszła. Co mogło rozbić taką „power couple”? Bure jednoznacznie wskazuje na mamusię. „Zanim wybierzesz żonę, wybierz teściową” – odparł zawodnik w odpowiedzi na pytania o niedoszłe małżeństwo. Wiadomym było, że szanowna mama Anny miała pięćdziesiąt procent udziałów we wszystkim, co zarobiła córka. Według serwisów plotkarskich, mogło się okazać, że Bure wżenił by się w układ, który mógłby stać się także jego układem.
Smucić Rosjanina może fakt, że Kurnikowa związała się z Enrique Iglesiasem i urodziła mu dziecko…całkowicie bez ślubu. Drugi policzek wymierzył mu jego rywal, Siergiej Fiodorow, który przyznał, że przez krótki czas byli z Anną małżeństwem.
Nie było mu dane osiągnąć wszystkiego co mógł
W 1995 roku, w meczu przeciwko Blackhawks, Bure próbuje pozbyć się ogona w postaci obrońcy Steve’a Smitha i objeżdża bramkę. W tym momencie traci kontrolę i uderza łyżwą w bandę. Noga utkwiła na moment między elementami bandy co spowodowało zerwanie więzadła krzyżowego i przerwę na ponad pół roku. Bóle w kolanie wracają i mimo bardzo dobrych wyników, Pawieł czuje, że jego kariera będzie krótsza niż planował.
W 2002 roku, po dosyć niegroźnym ataku ze strony zawodnika Sabres, Bure zjeżdża z lodu już niemal przekonany, że to było jego ostatnie spotkanie w NHL. Mylił się, ale odnawiający się uraz pozwolił mu pograć jeszcze tylko jeden rok, by na zawsze pożegnać się ze sportem zawodowym.
Czytaj także: