Colorado Avalanche, wygrywając w San Jose, doprowadzili do remisu w serii play-off NHL z miejscowymi "Rekinami". Duży krok do finału konferencji wschodniej zrobił zaś wczoraj zespół Carolina Hurricanes.
Avalanche, po porażce w pierwszym spotkaniu w Kalifornii, tej nocy polskiego czasu pokonali Sharks 4:3 i w całej rywalizacji zrobiło się 1-1. Najlepszym graczem meczu wybrany został obrońca gości Tyson Barrie, który miał znaczący udział przy trzech golach, które pozwoliły jego drużynie wyjść na prowadzenie, po tym jak najpierw bramkę dla gospodarzy zdobył Evander Kane.
W 29. minucie kapitan Avalanche Gabriel Landeskog zmienił tor lotu krążka po strzale Barrie'ego z dystansu i zaskoczył stojącego w bramce rywali Martina Jonesa. A jeszcze w tej samej drugiej tercji Barrie sam trafił na 2:1 dla gości, zdobywając swojego pierwszego gola w play-offach NHL. Druga tercja okazała się być kluczową, bo już później "Rekiny" swoich rywali nie dogoniły. W trzeciej odsłonie na 3:1 podwyższył ich były gracz Matt Nieto. Napastnik "Avs" miał sporo szczęścia, bo w zamieszaniu podbramkowym zaatakował krążek już za plecami Jonesa, a gdy Brenden Dillon wybił go z linii bramkowej, to trafił wprost w kij Nieto. A przy tym golu po raz drugi asystował Barrie.
Dla Sharks później jeszcze dwukrotnie trafił Brent Burns, ale na jego nieszczęście te dwie bramki zostały przedzielone celnym strzałem Nathana MacKinnona do opuszczonej już przez Jonesa bramki gospodarzy. Burns w tej sytuacji ostro zaatakował ciałem wyprowadzającego kontrę Matta Calverta. Gracz Avalanche przyjął na siebie siłę uderzenia, ale zdołał podać do MacKinnona, który drugi raz w tegorocznej rywalizacji o Puchar Stanleya przesądził o zwycięstwie swojego zespołu. Przy golu asystował także bramkarz gości Philipp Grubauer. Niemiec dodatkowo obronił 33 strzały.
Drużyna z Denver wygrała w San Jose tylko 3 z ostatnich 24 meczów. Ale teraz musi się przede wszystkim skupić na wygrywaniu u siebie, bo przejęła przewagę własnej tafli. Gracze trenera Jareda Bednara już wiedzą, jak ważne jest błyskawiczne odrobienie porażki z pierwszego spotkania, bo w poprzedniej rundzie z Calgary Flames także przegrali na inaugurację serii, a później odnieśli zwycięstwo w meczu numer 2, by następnie wygrać wszystkie kolejne spotkania i wywalczyć awans do półfinału konferencji. - Wiemy, jak ważne jest uzyskanie tego remisu po dwóch meczach - powiedział po wczorajszym spotkaniu Landeskog. - Nie mówię, że przy 2-0 dla nich byłoby po sprawie, ale na pewno bylibyśmy w trudnej sytuacji. A tu nagle seria wraca do Denver i to my mamy przewagę własnej tafli.
Co ciekawe, "Rekiny" także są teraz w identycznej sytuacji, jak w pierwszej rundzie. Wówczas w rywalizacji z Vegas Golden Knights ekipa Petera DeBoera wygrała u siebie mecz numer 1, a następnie przegrała drugie spotkanie. Trener wolałby raczej uniknąć na wyjeździe scenariusza z tamtej serii, nawet mimo że miał później happy end. Jego zespół przegrał bowiem dwa mecze w Las Vegas i w serii zrobiło się 1-3, nim Sharks odwrócili losy tamtej rywalizacji. - To rzeczywiście wygląda trochę jak poprzednia runda dla obu drużyn - powiedział wczoraj DeBoer. - Mamy dwie wyrównane drużyny i im udało się podzielić zwycięstwa w tych dwóch pierwszych meczach. Teraz my musimy polecieć do nich i wygrać chociaż raz.
Trzeci mecz odbędzie się w Denver w nocy z wtorku na środę polskiego czasu.
San Jose Sharks - Colorado Avalanche 3:4 (1:0, 0:2, 2:2)
1:0 Kane - Burns - Hertl 07:57
1:1 Landeskog - Barrie - MacKinnon 28:21
1:2 Barrie - Landeskog - Rantanen 36:31
1:3 Nieto - Calvert - Barrie 50:10
2:3 Burns - E. Karlsson - Sörensen 55:26
2:4 MacKinnon - Calvert - Grubauer 58:58 (pusta bramka)
3:4 Burns - Hertl - Kane 59:49 (w przewadze)
Strzały: 34-32.
Minuty kar: 4-6.
Widzów: 17 562.
Stan rywalizacji: 1-1. Trzeci mecz w nocy z wtorku na środę w Denver.
Duży krok w kierunku finału konferencji wschodniej zrobił z kolei zespół Carolina Hurricanes, który w trzeciej tercji odwrócił losy meczu numer 2 serii z New York Islanders i wygrał 2:1. "Huragany" przegrywały 0:1, ale dwa gole strzelone na początku trzeciej odsłony w odstępie zaledwie 48 sekund przez rewelację tych play-offów Warrena Foegele'a i Nino Niederreitera dały im wygraną. Foegele, który w tym roku debiutuje w play-offach, strzelił w nich już 5 goli. Wcześniej w sezonie zasadniczym w 77 spotkaniach miał na koncie 10 trafień. A Niederreiter, zmieniając w powietrzu tor lotu krążka po strzale Teuvo Teräväinena, trafił po raz pierwszy w tegorocznej rywalizacji o Puchar Stanleya. Wszystko to po tym, jak kontuzji doznał znakomicie broniący ostatnio bramki Hurricanes Petr Mrázek. Czech po jednej z interwencji opuścił taflę z urazem w drugiej tercji. Zastępujący go Curtis McElhinney zatrzymał wszystkie 17 strzałów rywali. W końcówce drugiej tercji sędziowie nie zaliczyli "Wyspiarzom" gola Devona Toewsa, którego nie powstydziłyby się gwiazdy piłki nożnej. Obrońca gospodarzy tylną częścią łyżwy kopnął krążek odbijając go od parkanów McElhinneya, po czym "guma" wpadła do bramki. Tylko 7 zespołów w historii NHL zdołało na etapie drugiej rundy play-offów wyjść obronną ręką z sytuacji, w jakiej obecnie są Islanders. W 75,9 % przypadków drużyny prowadzące po dwóch meczach wyjazdowych 2-0, jak teraz Hurricanes, awansują dalej.
New York Islanders - Carolina Hurricanes 1:2 (1:0, 0:0, 0:2)
1:0 Barzal - Lee - Eberle 13:17 (w przewadze)
1:1 Foegele - Wallmark - Mäenalanen 40:17
1:2 Niederreiter - Teräväinen - Slavin 41:05
Strzały: 18-27.
Minuty kar: 6-4.
Widzów: 15 795.
Stan rywalizacji: 0-2. Trzeci mecz w nocy ze środy na czwartek w Raleigh.
Efektowny anulowany gol strzelony "piętką" przez Devona Toewsa
Czytaj także: