Utytułowany klub zdecydował się przeprowadzić kontrowersyjny transfer, choć 2 lata temu jego władze zarzekały się, że ruchów tego typu robić nie będą. Teraz są w ogniu krytyki swoich ligowych rywali.
Aktualny mistrz Norwegii Storhamar Hockey ogłosił w niedzielę swoją transferową bombę. Jego graczem został 34-letni Kanadyjczyk Colin Campbell, który ma w swoim dorobku 367 występów w AHL i zdobyty w tej lidze tytuł mistrzowski, a także 127 gier w KHL.
I to właśnie te ostatnie mecze stały się powodem burzy, jaką transfer wywołał. Campbell przeniósł się bowiem do KHL w grudniu 2022 roku, a więc 10 miesięcy po tym, jak Rosja rozpoczęła swoją pełnoskalową agresję zbrojną na Ukrainę.
Kanadyjczyk został wtedy zawodnikiem drużyny Kunlun Red Star. To oficjalnie zespół chiński, ale swoją bazę ma w Rosji. Dotąd rozgrywał swoje mecze w Mytiszczi na przedmieściach Moskwy, a w nowym sezonie ma występować w Petersburgu.
Colin Campbell został w tym zespole przez 2,5 roku i dopiero teraz zmienia klub.
- Nasz pion sportowy poszukuje zawodników, których profile pasują najlepiej i którzy mogą w najlepszy sposób wnieść wkład w ambicje sportowe klubu - tłumaczy ten transfer prezes Storhamar Hockey Stein Onsrud w rozmowie z portalem internetowym norweskiej telewizji TV2.
Ale dziennikarze zwracają uwagę, że to znacząca zmiana stanowiska, bo przed dwoma laty klubowe władze zarzekały się, że nie zamierzają podpisywać umów z graczami, którzy wyjechali grać do Rosji po rozpoczęciu agresji na Ukrainę.
Wtedy chodziło o innego Kanadyjczyka Kodie'ego Currana - byłego gracza klubu z miasta Hamar. Działacze mieli podjąć z nim rozmowy po roku jego gry w Mietałłurgu Magnitogorsk, ale odcięli się od takiej możliwości po publicznej krytyce, która na nich spadła.
- Dla nas nigdy nie było takiej opcji, by sprowadzić Kodie'ego do Hamar. On dokonał rok temu wyboru, który sprawia, że jest niemożliwe, byśmy go sprowadzili, niezależnie od tego, jak cenimy go jako człowieka i hokeistę - mówił w rozmowie z TV2 ówczesny prezes klubu Njål Berge.
Jego następca zmianom klubowych władz przypisuje nowe podejście do zawodników grających w ostatnim czasie w KHL.
- Mamy inną ocenę niż poprzedni zarząd. Wierzymy, że nie jest naszym zadaniem bojkotowanie zawodników, którzy nie zrobili niczego nielegalnego - mówi Onsrud.
Zapytany przez dziennikarkę portalu TV2 czy ze zmianą zarządu zmieniają się także wartości klubu, odparł:
- Nie zmieniliśmy naszych wartości, ale to taki przypadek, że w klubie można mieć różne opinie na temat tego, jak daleko ten klub powinien wchodzić w takie sprawy.
Dodał także, że nie martwi się tym, jaki sygnał władze 9-krotnego mistrza kraju wysyłają podpisując kontrakt z Campbellem.
Storhamar Hockey ma za sobą fantastyczny sezon zakończony rzadko spotykanym osiągnięciem. Nie tylko obronił tytuł mistrza Norwegii, ale zdobył go wygrywając wszystkie mecze w fazie play-off. Drużyna z Hamar wszystkie 3 serie wygrała 4-0.
W finałowej rywalizacji rozbiła swojego największego w ostatnich latach rywala Stavanger Oilers. I to właśnie prezes tego ostatniego klubu Tore Christensen głośno krytykuje swoich konkurentów.
- Oni teraz mają jakieś tłumaczenie, że ktoś inny tam kontroluje klub, a ktoś inny pion sportowy. Miałem nadzieję, że moralność jest spójna - mówi z przekąsem.
Podobnego zdania jest dyrektor sportowy innego norweskiego klubu Vidar Wold.
- My mamy takie podejście, że byśmy tego nie zrobili - przekonuje. - Chodzi o sygnały, jakie wysyłasz. Jeśli chcesz stać za dobrymi wartościami, to taka decyzja nie jest na szczycie listy.
Przedstawiciele konkurencyjnych klubów przekonują, że ruch transferowy mistrza kraju nie idzie jedynie na konto Storhamar Hockey, ale szkodzi całemu norweskiemu hokejowi.
- Dla nas zrobienie czegoś takiego nie wchodziłoby w grę. To nie wspiera reputacji hokeja, ale oni muszą odpowiadać za wybory, które podejmują i konsekwencje, jakie to niesie - mówi prezes Stavanger Oilers Christensen. - Zaangażowaliśmy się w tę wojnę i mówiliśmy bardzo jasno, po której stronie stoimy. Tego się trzymamy.
W drużynie Oilers grał w ostatnim sezonie ukraiński talent Mykoła Kosarew - uchodźca, który w pierwszych dniach po rosyjskiej napaści na jego kraj jako 14-latek przekroczył granicę z Polską, a następnie trafił do Norwegii i w klubie ze Stavanger przebił się przez kategorie młodzieżowe do pierwszego zespołu.
W najbliższym sezonie będzie grał w czołowej kanadyjskiej lidze juniorskiej WHL, starając się o miejsce w drafcie NHL.
Dyrektor sportowy klubu Frisk Asker jest przekonany, iż ciągle istnieje niepisana zasada, by nie sprowadzać sportowców, którzy grali w Rosji.
- Storhamar będzie musiało zostać z tą swoją decyzją, ale mam nadzieję, że dokładnie ocenili ją pod względem reputacji całego hokeja - mówi Wold. - Sport ma siłę wielkiego oddziaływania i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Myślę, że to, co zrobili jest dziwne, jeśli spojrzy się na stanowisko przyjęte przez inne dyscypliny.
Czytaj także: