Takiego wejścia w sezon jeszcze nie miał. Obrońca Washington Capital – John Carlson wyczynia cuda na lodowej tafli. Nie tylko świetnie broni, ale w klasyfikacji kanadyjskiej plasuje się w ścisłej czołówce.
Za nami pierwszy fragment nowego sezonu najlepszej ligi hokeja na lodzie. Nic więc dziwnego, że już jak grzyby po deszczu powstają pierwsze rankingi oceniające, kto zaczął świetnie, a kto zaliczył falstart. Jeżeli chodzi o indywidualne wyróżnienia to na takie z całą pewnością zasługuje 29-letni John Carlson.
Idzie na rekord NHL
Październik był dla obrońcy Washington Capitals wyjątkowy. Eksperci NHL nie mogli nadziwić się formie hokeisty, który imponował skutecznością w ataku. Miesiąc ten zakończył z 23 punktami w klasyfikacji kanadyjskiej. Złożyło się na to 7 goli i aż 16 asyst, co daje mu w chwili obecnej drugie miejsce w całej lidze NHL. Carlson potrzebował zaledwie 20 strzałów, by wykręcić takie liczby. Nic więc dziwnego, że coraz więcej mówi się o tym, że jest on faworytem do zgarnięcia nagrody James Norris Memorial Trophy. Wyróżnienie to wzięło swoją nazwę od Jamesa E. Norrisa, właściciela zespołu NHL Detroit Red Wings w latach 1932-1952. Po raz pierwszy została przyznana na zakończenie sezonu 1953/1954. Nagroda przyznawana jest obrońcy, który przez cały sezon wykazał się najlepszą wszechstronną grą na swojej pozycji. Amerykanin na razie zdeklasował rywali, choć oczywiście jeszcze mnóstwo grania w tym sezonie NHL.
Coraz lepszy w Washington Capitals
Carlsona doceniają hokejowi eksperci, ale i koledzy z zespołu. Legenda Capitals, Aleksandr Owieczkin rozpoczął nawet kampanię, promując hashtag: „#Johnny4Norris”. Na razie to raczej forma zabawy, ale analitycy NHL już zauważyli, że jeśli Carlos utrzymałby tak wyśmienitą formę, to pobiłby wiele rekordów. Najlepsi obrońcy w ostatnich trzydziestu latach, czyli Paul Coffey i Al MacInnis zdobyli po 103 punkty, a John Carlson utrzymując skuteczność i formę pobiłby ich osiągnięcia. Wybrany w 2008 roku z 27 numerem w drafcie przez Capitals Amerykanin, w ostatnich latach robi stałe i widoczne postępy. Dwa sezony temu zdobył 68 punktów (15 goli i 53 asysty), rok temu 70 (13 goli i 57 asyst). Już teraz wykonał jedną trzecią dorobku, a to też świadczy o tym, jak świetny za nim miesiąc. Drużyna z Waszyngtonu także ma powody do zadowolenia, bo w chwili pisania tego artykułu plasowała się na pozycji numer jeden w całej lidze NHL. Aż tak dobry start Capitals jednak zaskakuje, bo np. zakłady bukmacherskie STS nie widziały w drużynie ze stolicy Stanów Zjednoczonych głównego faworyta do zdobycia w tym sezonie Pucharu Stanleya. Co prawda Washington Capitals są w ósemce drużyn z najniższymi kursami, ale zdecydowanie wyżej stoją akcje m.in. Boston Bruins, Tampa Bay Lightning czy Vegas Golden Knights. Hokejowa rzeczywistość lubi płatać figle i kto wie, czy Carlson, Owieczkin i ich koledzy nie poprowadzą Capitals do drugiego po 2018 roku mistrzostwa NHL.
Czytaj także: