Tej nocy polskiego czasu wreszcie wystartował nowy sezon NHL. Na inaugurację Washington Capitals okazali się lepsi od St. Louis Blues w meczu dwóch ostatnich zdobywców Pucharu Stanleya.
Fatalna interwencja bramkarza na zaledwie 7 sekund przed końcem meczu przesądziła o porażce mistrzów NHL w kolejnym przedsezonowym sparingu. Mimo że jeszcze nieco ponad minutę wcześniej St. Louis Blues prowadzili.
Siódme mecze wyłonią zwycięzców serii pierwszej rundy play-offów NHL w dwóch parach, które rewanżują się sobie za rywalizacje sprzed roku. Do maksimum swoją walkę wydłużyli Boston Bruins z Toronto Maple Leafs oraz San Jose Sharks z Vegas Golden Knights.
Gradem strzałów zarzucili bramkę najlepszej drużyny tego sezonu NHL Tampa Bay Lightning gracze mistrza ligi Washington Capitals. Nie potrafili jednak powstrzymać rywali przed wykorzystywaniem przewag, a w decydującej akcji Aleksandr Owieczkin upadł na lód i pozwolił rywalom zdobyć zwycięskiego gola.
Grając w obronie tak, jak ostatnio, Toronto Maple Leafs raczej nie mają co liczyć na sukces w play-offach. Tej nocy jednak, dzięki wspaniałemu pościgowi, udało im się swoimi strzeleckimi popisami przykryć słabszą postawę obrońców i brak formy bramkarza.
To miał być hit NHL, ale niewiele z tego wyszło. Najlepszy zespół tego sezonu przyleciał do Toronto jak po swoje i bardzo szybko pokazał miejscowym Maple Leafs ich miejsce w szeregu.
Nawet druga najlepsza defensywa NHL nie dała rady. Rozpędzony zespół Tampa Bay Lightning rozbił kolejnego rywala, właściwie rozstrzygając sprawę już w pierwszej tercji.
To był zaskakująco łatwy mecz na szczycie NHL dla liderującej ligowej tabeli drużyny Tampa Bay Lightning. Nikita Kuczerow znów poprowadził swój zespół do zwycięstwa, a gracze pokonanych Calgary Flames przyznawali po spotkaniu, że wpadli w "dołek".
Wydawało się, że im dłużej trwają rzuty karne w meczu New York Rangers z Boston Bruins, tym bardziej maleją szanse mających do dyspozycji mało groźnych opcji ofensywnych Rangers. W siódmej rundzie okazało się jednak, że to nie była prawda.
Zakończyły się negocjacje pomiędzy agentami Austona Matthewsa a Toronto Maple Leafs, których konkluzją jest pięcioletni kontrakt o wartości 58 170 000 dolarów.
Meczem "mężczyzn i chłopców" nazwał trener Toronto Maple Leafs Mike Babcock wczorajsze starcie swoich podopiecznych z Nashville Predators. Jego podopieczni wystąpili w tej drugiej roli i nawet nie zdołali rywalom strzelić gola.
3 sekund brakowało do serii rzutów karnych w starciu dwóch czołowych drużyn konferencji wschodniej NHL. Właśnie na 3 sekundy przed końcem dogrywki Auston Matthews wydłużył jednak serie: zwycięstw Toronto Maple Leafs i porażek Buffalo Sabres.
14 meczów z powodu kontuzji opuścił Auston Matthews. Tej nocy wrócił do gry w meczu Toronto Maple Leafs z San Jose Sharks i był to powrót niezwykle udany.
Już tylko jednej bramki brakuje Jonathanowi Toewsowi, aby mógł świętować jubileusz 300. gola w NHL. W pierwszym miesiącu rywalizacji strzelono już ponad 1100 bramek, a średnio w meczu wpada ich ponad sześć.
Gwiazda Toronto Maple Leafs i wicelider rankingu strzeleckiego ligi, Auston Matthews został wyłączony z gry na co najmniej cztery tygodnie. Wiadomość podał klub Amerykanina. Powodem jest kontuzja ramienia.
Wielki charakter pokazał tej nocy w NHL zespół Toronto Maple Leafs. "Klonowe Liście" w drugiej tercji meczu z Winnipeg Jets straciły swojego najskuteczniejszego w tym sezonie gracza, a i tak w trzeciej odwróciły losy spotkania.
Poprzedniej nocy rozegrano w NHL aż czternaście pojedynków. Oznacza to, iż wolne miały tego dnia tylko trzy ekipy. W takim gąszczu spotkań nie brakowało ciekawych wydarzeń, w tym takich o znaczeniu historycznym.
Nawet mistrzom NHL nie udało się zatrzymać najlepszej na początku sezonu drużyny Toronto Maple Leafs. A Auston Matthews zrobił coś, co po raz ostatni udało się 30 lat temu wielkiemu Mario Lemieux.
W sezonie 2018/19 aż 21 graczy zanotowało serie punktowe składające się z co najmniej 3 spotkań. Średnio w meczu pada 6,4 bramki. W połowie spotkań rozegranych w nocy z czwartku na piątek padło co najmniej 6 goli.
Wysokie zdobycze bramkowe ekip z San Jose (8 goli) i Toronto (7 trafień) przyczyniły się do wzrostu współczynnika spotkań zakończonych strzeleniem przez jedną z drużyn co najmniej 6 goli. Taka sytuacja dotyczy blisko 25% meczów rozegranych w bieżącym sezonie.