Arizona Coyotes ma problem z lodowiskiem. Zespołowi grozi relokacja

Gubernator stanu Connecticut, Ned Lamont, ogłosił, że zamierza spotkać się z komisarzem NHL Garym Bettmanem, by omówić z nim możliwość przeniesienia klubu Arizona Coyotes do Hartford. Do spotkania ma dojść w przyszłym tygodniu.
– Gubernator chce osobiście podkreślić, jak poważna jest ta oferta – powiedział David Bednarz, rzecznik prasowy Lamonta. – Wierzymy, że jest to idealne środowisko i rynek dla NHL, przede wszystkim dlatego, że w Connecticut jest cała masa fanów hokeja. Gubernator z radością przedstawi komisarzowi wszystkie argumenty.
Rozmowy o relokacji "Kojotów" nabrały kolorytu po tym jak głosujący w referendum w Tempe odrzucili opcję budowy wartego 2,3 miliarda dolarów centrum rozrywki, na terenie którego miała być wybudowana nowa hala dla klubu. Connecticut nie ma klubu w NHL od 1997 roku, kiedy to Hartford Whalers zostali przeniesieni do Karoliny Północnej. Pamięć o tamtym klubie nadal jest jednak żywa wśród mieszkańców stanu, w których wypowiedziach pojawiają się nuty nostalgii i pięknych, hokejowych wspomnień.
– Moje dzieci były wtedy małe i wyjście na mecz Whalersów to było dla nas wielkie święto i prawdziwa frajda. Całe miasto wydawało się bardziej pełne życia, gdy klub był jeszcze u nas – mówi serwisowi nbcconnecticut.com mieszkanka Manchester.
W tym momencie stan ma zaledwie jedną zawodową drużynę, Connecticut Sun z WNBA. Koszykarki rozgrywają swoje spotkania w hali Mohegan Sun Arena, która liczy raptem 10 000 miejsc i nie jest przystosowana do meczów hokeja. Z tego też powodu uważa się, że szanse Hartford nie są największe, bo chociaż w mieście stoi prawie 50-letnia hala po Whalersach, to wymaga ona dużego remontu, którego koszt może przekroczyć 100 milionów dolarów. Dlatego, chociaż miasto weszło do gry o "Kojotów", musi liczyć się z tym, że kwestia sentymentu i nostalgii to może być za mało, zwłaszcza że w grze są też jeszcze Atlanta, Kansas City, Houston, Milwaukee, Salt Lake City a także kanadyjskie Quebec City i Hamilton, które również mają chrapkę na bycie gospodarzem klubu NHL. Co ciekawe, Hamilton (Ontario) już w 2010 roku starało się o sprowadzenie borykających się z kłopotami finansowymi Kojotów do siebie, ale ofertę złożoną wówczas przez kanadyjskiego miliardera Jima Balsilliego zablokowało NHL.
Odrzucenie pomysłu budowy centrum rozrywki przez mieszkańców Tempe była o tyle zaskakująca, że wcześniej rada miasta opowiedziała się za tym pomysłem. Referendum wymusiła miejska opozycja, której nie podobała się idea wyłożenia z miejskiej kasy 700 milionów dolarów na inwestycję. Sam klub skomentował niekorzystny wynik jako rozczarowujący i przekreślający najlepszą sportową inwestycję w historii całego stanu. Zawodu nie krył też Gary Bettman, który w oświadczeniu do mediów nazwał negatywny rezultat referendum dużym zaskoczeniem i dodał, że teraz, razem z kierownictwem Coyotes, muszą zastanowić się co dalej.
To, że klub się przeniesie jest pewne, otwarta nadal tylko pozostaje kwestia nowej siedziby. Wydaje się największe na to szanse mają Houston i Atlanta, które od lat próbują dostać się do NHL, ale tuż za nimi jest oferta Quebecu, na którego korzyść może podziałać mała liczba kanadyjskich drużyn w lidze. Na horyzoncie pojawiło się też Surrey z Kolumbii Brytyjskiej, którego burmistrz roztacza wizje bodowy największej, mogącej pomieścić nawet 60 000 kibiców, hali w Kraju Klonowego Liścia, ale wydaje się mało prawdopodobne, by NHL pozwoliło na drugi klub w prowincji, zwłaszcza w mieście oddalonym od Vancouver o zaledwie godzinę drogi.
Komentarze