Członek drużyny Tampa Bay Lightning, która w ubiegłym roku sięgnęła po Puchar Stanleya, zakończył sportową karierę. W najlepszej lidze świata rozegrał aż 1 120 meczów.
36-letni obrońca Braydon Coburn ogłosił pożegnanie z zawodową grą w hokeja. W tym sezonie już nigdzie nie grał. W poprzednim był zawodnikiem Ottawa Senators i New York Islanders. Łącznie w 19 meczach zaliczył wtedy 2 asysty. Rok wcześniej w barwach Lightning sięgnął po Puchar Stanleya, choć w play-offach wystąpił tylko w 3 meczach i nie punktował. W sezonie zasadniczym zagrał 40 razy, zdobył 1 bramkę i zaliczył 3 asysty.
Coburn został do NHL wybrany z numerem 8 draftu w 2003 roku przez Atlanta Thrashers. W tym zespole nie grał jednak wiele, dzieląc swój czas między NHL a AHL.
Dopiero po przenosinach do Philadelphia Flyers stał się zawodnikiem regularnie występującym na taflach najlepszej ligi świata. Łącznie w barwach Thrashers, Flyers, Lightning, Senators i Islanders rozegrał na nich 983 mecze sezonów zasadniczych, strzelił 49 goli i zaliczył 185 asyst. W play-offach wystąpił 137 razy i uzbierał 32 punkty.
Jako obrońca, który nie punktował zbyt często, zwykle znajdował się w cieniu kolegów z drużyny. Paradoksalnie jedyny Puchar Stanleya zdobył po play-offach, w których grał tylko w 3 meczach półfinału konferencji i w ogóle nie wystąpił w finale.
Wcześniej z kolei dwukrotnie przegrywał finały, w których grał - w obu przypadkach przeciwko Chicago Blackhawks. W 2010 roku jako zawodnik Philadelphia Flyers, a w 2015 w barwach Lightning. Na arenie międzynarodowej w barwach reprezentacji Kanady sięgnął po srebrny medal Mistrzostw Świata w 2009 roku.
- Doszedłem do wniosku, że ojciec czas jest niepokonany i po 16 sezonach spędzonych w NHL wiedziałem, że mój organizm nie jest gotowy na 17. rok - stwierdził Coburn w swoim oświadczeniu o zakończeniu kariery, opublikowanym za pośrednictwem Związku Zawodników NHL (NHLPA).
- Byłoby miło zdobyć 16 pucharów w 16 lat, ale opuszczam tę grę bardzo zadowolony z tego, co byłem w stanie osiągnąć. Te przyjaźnie i przeżycia są bezcenne i to właśnie je cenię z mojej kariery najbardziej. Być w szatni i mieć ponad 20 braci w tej "harówce" dzień po dniu jest tym, za czym najbardziej będę tęsknił na sportowej emeryturze. Będzie mi też brakowało kibiców. Nie ma większego zaszczytu niż możliwość grania w tę grę. Jestem wdzięczny za wspaniałych ludzi, których spotkałem po drodze i podekscytowany tym, co mnie czeka dalej - zakończył swoje oświadczenie.
Czytaj także: