Pierwszego gola dla hokejowej drużyny GKS Tychy w sezonie 2004/2005 strzelił Adam Bagiński. Co prawda był to gol jedynie w meczu sparingowym, bo do rozpoczęcia sezonu został jeszcze miesiąc, ale zawsze można to uznać za dobry znak.
- Bramka cieszy, ale gra mniej - mówi Adam Bagiński. - W tym pierwszym sparingu zagraliśmy w ustawieniu z Michałem Belicą na środku oraz Mariuszem Justką na lewym skrzydle. Cieszę się, że Mariusz do nas dołączył, bo to dobry, waleczny zawodnik. Graliśmy razem przez dwa sezony i tworzyliśmy zgrana formację w Stoczniowcu, w którym razem z nami grał jeszcze Aleksander Myszka.
Adam Bagiński rok temu znalazł się w Tychach, przenosząc się ze Stoczniowca Gdańsk do GKS. Po roku gry w tyskiej drużynie zdecydował się na przedłużenie swojego pobytu na drugim końcu polski.
- GKS był zadowolony ze mnie, a ja byłem zadowolony z GKS - dodaje Adam Bagiński - Klub wywiązał się ze swoich zobowiązań i doszliśmy do porozumienia, co do mojej dalszej gry w tyskim zespole. Moja dziewczyna Dorota, która też jest gdańszczanką, również dobrze czuje się w Tychach. Ma tu pracę. Wszystko się, więc dobrze układa.
Działacze stawiają przed zespołem jeden cel - awans do finału. Poprzeczka została zawieszona wysoko, ale przygotowywane przez klub wzmocnienia świadczą najlepiej o tym, że jest to zadanie realne.
- W pierwszym sparingowym meczu nie wystąpiliśmy w najsilniejszym składzie, bo nie zagrali przecież Sebastian Gonera i Adrian Parzyszek, którzy trenują z nami i chcą grać w GKS Tychy - wyjaśnia Adam Bagiński. - Ich brak na pewno był widoczny, a zresztą chyba jak zawsze na początku okresu sparingowego dużo jeszcze było mankamentów w grze. Ale gdy juz będziemy w komplecie i gra, wynik powinny być dużo lepsze.
Rozmawiał: Daj
Artykuł pochodzi z papierowego wydania gazety - "Echo Górnośląski Tygodnik Regionalny".
skh
Czytaj także: