Pozwalając grać rosyjskim hokeistom NHL jest bezpośrednio winna masowej śmierci ludzi - przekonuje były wybitny bramkarz Dominik Hašek. - NHL powinna zapłacić Ukrainie od 2 do 4 miliardów dolarów - mówi.
Od początku rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainę Hašek krytykuje najlepszą ligę świata za to, że ta pozwala rosyjskim hokeistom wciąż w niej występować.
Między innymi do tej sprawy odniósł się ponownie w wywiadzie udzielonym rosyjskojęzycznej telewizji Current Time TV, finansowanej przez Kongres Stanów Zjednoczonych.
Zdaniem mistrza olimpijskiego z Nagano fakt, że Rosjanie nadal mogą występować w NHL, sprawia, że można uznać ligę za bezpośrednio odpowiedzialną za śmierć ludzi w Ukrainie.
- NHL jest bezpośrednio winna masowej śmierci ludzi. Wyjaśnię to. Za każdym razem, gdy oni wyjeżdżają na lód, wspierają działania swojego kraju - wojnę, morderstwa i ludobójstwo. I tyle - tłumaczy Czech. - A jeśli NHL pozwala im wychodzić na lód nie słysząc od nich publicznego potępienia tych strasznych zbrodni, to i NHL staje się odpowiedzialna za to, co dzieje się w Ukrainie.
Zapytany o to czy nadal uważa, że NHL powinna "odesłać do domu" rosyjskich hokeistów, odpowiedział jednak: - Nie jestem pewien, że tak powiedziałem. Ale dobrze. Może powinienem wyrazić się lepiej. Napisałem do pana Bettmana [komisarza NHL - red.]: "Proszę, wypłaćcie im ich kontrakty do ostatniego grosza, ale nie pozwalajcie im wychodzić na lód i grać".
Zdaniem byłego bramkarza NHL jest winna Ukrainie miliardy dolarów za czas gry Rosjan w lidze od rozpoczęcia wojny.
- Uważam, że za te półtora roku, gdy trwa wojna, NHL powinna zapłacić Ukrainie od 2 do 4 miliardów dolarów. Za to, że pozwolili rosyjskim hokeistom grać. Nie mówię, że to zbrodnia, ale to bezpośrednie wsparcie dla rosyjskiej wojny i zbrodni. Rozumiem, że teraz jest to niemal niemożliwe, ale wierzę, że prawnicy znajdą sposób i NHL kiedyś zapłaci - skomentował.
O bezpośrednią winę w sprawie wojny prowadzonej przez Rosję Hašek oskarżył także byłego wybitnego radzieckiego hokeistę Wiaczesława Fietisowa, który wielokrotnie krytykował jego stanowisko.
- On jako deputowany rosyjskiego parlamentu wsparł wojnę. Powiedział jej "tak". Nie wiem czy kiedykolwiek stanie przed trybunałem w Hadze, ale jest winny. Jest jednym z tych, którzy podnieśli rękę za wojną. To bardzo, bardzo smutne widzieć takiego wielkiego hokeistę odpowiadającego za rozpętanie wojny - mówi o mistrzu olimpijskim z Sarajewa i Calgary.
Hašek jest powszechnie krytykowany w Rosji także przez innych byłych hokeistów. Nie robi to jednak na nim wrażenia.
- Krytykują mnie zwolennicy pana Putina, który jest winny tego, ze setki tysięcy ludzi zmarły, być może miliony zostały ranne i winny ludobójstwu ukraińskich dzieci. Jeśli zwolennicy tego człowieka mnie krytykują, to znaczy, że wszystko robię dobrze - mówi.
Były czeski bramkarz ostro krytykuje nie tylko grę Rosjan w NHL, ale także występy zagranicznych, w tym czeskich, hokeistów w klubach rosyjskich.
- Nie wiem czy jestem w stanie to wystarczająco jasno wytłumaczyć, ale uczą o tym już w szkołach. Każdy, kto pracuje w jakimś kraju, wytwarza jakąś wartość dla tego kraju. Jeśli ktoś pracuje w Rosji, to wytwarza coś dla Rosji. A niestety państwo rosyjskie używa tego do prowadzenia wojny - mówi. - Więc każdy, kto pracuje w Rosji, pomaga rosyjskiej władzy. Jeśli tam jedziesz, wytwarzasz coś, czego Rosja używa do wojny, w której giną Ukraińcy, ale nie tylko oni. Ta wojna zabija też obywateli Rosji. Ja chcę chronić tych ludzi.
Jednym z zarzutów pod jego adresem jest także fakt, że sam karierę kończył w barwach Spartaka Moskwa, które reprezentował w sezonie 2010-11. Dziś uważa to za błąd.
- Cóż, cofając się w czasie, powiedziałbym, że tak, to było niewłaściwe - przyznaje. - Ale z tą wiedzą i doświadczeniem, które mieliśmy w Europie, nie miałem pojęcia, że to błąd. Jak 99 % ludzi myślałem, że Rosja zmierza we właściwym kierunku.
Hašek został także zapytany czy według logiki, że każda osoba reprezentująca dany kraj na arenie międzynarodowej, odpowiada za wspieranie władzy, można również uznać, że on sam grając w reprezentacji Czechosłowacji przed 1990 rokiem również wspierał państwo autorytarne.
- Tak, kiedy reprezentowałem Czechosłowację, to reprezentowałem również reżim komunistyczny. Niestety taka była rzeczywistość - przyznał.
Jednocześnie jednak podkreślił, że jego zdaniem nie można tego porównać z sytuacją obecnej Rosji.
- Mój kraj nie prowadził wojny, nie zabijał ludzi. Oczywiście muszę przyznać, że mieliśmy problemy z prawami człowieka. Ludzie trafiali przed sąd, do więzienia. I, jak każdy obywatel kraju, pracując w Czechosłowacji wspierałem władze kraju - mówi. - Spoczywa więc na mnie część odpowiedzialności za przestępstwa, które były wtedy w kraju popełniane. Ale my nie najechaliśmy Polski, Niemiec, Słowacji czy Austrii. Jeśli coś było nie tak, to było to wewnętrzną sprawą mojego kraju.
Hašek przyznał również, że rozumie, iż hokeiści rosyjscy mogą bać się publicznego potępienia swoich władz, tak jak on sam bał się w latach 80. ubiegłego wieku.
- Tak, byłem przerażony, bałem się. W szatni czy z przyjaciółmi oczywiście mówiliśmy źle o Rosjanach i o sytuacji w kraju. Ale tak, bałem się jak miliony ludzi w Czechach mówić o tym publicznie - wspomina. - Byli tacy ludzie jak Václav Havel, [później] nasz prezydent. On był odważniejszy, mówił o tym publicznie, tak jak inni. Ja taki odważny nie byłem. To była trudna sytuacja. I jako na obywatelu z pewnością spoczywała na mnie określona odpowiedzialność, zwłaszcza że reprezentowałem swój kraj na arenie międzynarodowej.
Nadal jest jednak przekonany, że obecni rosyjscy hokeiści ponoszą winę za coś gorszego.
- Problem z Rosją jest taki, że oni zabijają ludzi w innych krajach. Jeśli coś się dzieje w twoim kraju, to jest jedna rzecz. Ale jeśli jedzie się do innego kraju i tam zabija ludzi, popełnia ludobójstwo, to moim zdaniem jest to coś gorszego - mówi.
Hašek od dłuższego czasu jest zaangażowany w sprawy publiczne i nie ukrywa, że interesuje go działalność w polityce. W wywiadzie potwierdził, że w przyszłym roku chce kandydować w wyborach do czeskiego Senatu. Nieoficjalnie mówi się, że będzie kandydatem centroprawicowej partii TOP 09.
Od pewnego czasu pojawiają się także pogłoski o tym,, że może chcieć w przyszłości zrealizować wyrażane przez czeskich kibiców już po igrzyskach w Nagano 25 lat temu - wtedy żartobliwie - życzenie, by został prezydentem Czech.
- W tej chwili to nie jest mój cel. Myślałem o tym, ale uważam, że teraz właściwym krokiem byłoby zostanie senatorem Republiki Czeskiej. A to, co się zdarzy w przyszłości, będzie zależało od tego, jak sprawdzę się w polityce, jak się będę czuł jako polityk - mówi. - Nie powiem: "nie, nie chcę być prezydentem" ani "tak, chcę zostać prezydentem". Kocham odpowiedzialność. I jestem na nią gotowy w roli polityka. A czy to będzie w roli prezydenta? Zobaczymy.
Czytaj także: