Kilka dni temu oba te zespoły spotkały się w Oświęcimiu, bowiem Unia szukała wolnych terminów na ćwierćfinał Pucharu Kontynentalnego, którego za dwa tygodnie będzie organizatorem. - Zagraliśmy znacznie lepiej niż ostatnio - cieszył się po meczu trener Dworów Andriej Sidorenko.GKS Katowice - Dwory Unia 1-11
GKS Katowice - Dwory Unia Oświęcim 1-11 (0-4, 0-2, 1-5). Bramki: Goliński 45 - Piekarski 1 i 27, Radwan 29 i 42, Wojtarowicz 41 i 57, Jakubik 12, Jaros 18, Puzio 19, Cinalski 42, Ryczko 59. Sędziował: Włodzimierz Marczuk z Torunia. Kary: 10 - 10 minut. Widzów: ok. 300.
GKS: Kowalczyk - Baka, Szymański, Mirocha, Elżbieciak, Plutecki - Marcin Trybuś, Labryga, S. Fonfara, Kątny, Marznica - Goliński, Bułka, R. Sobała, G. Sobała, Tkacz.
Dwory Unia: Jaworski (21. Witek) - Noworyta, Piekarski, Klisiak, Stebnicki, Puzio - Miedwiediew, Gabryś, Wojtarowicz, Jakubik, Jaros - Dulęba, Kozak, Modrzejewski, Stachura, Radwan - A. Kowalówka, Cinalski, Ryczko, S. Kowalówka, Ziober.
Trudno się nie zgodzić z oświęcimskim szkoleniowcem, skoro przyjezdni już w 15 s zdobyli prowadzenie; Klisiak z Noworytą wjechali w tercję obronną miejscowych, a zamykający akcję Piekarski huknął nie do obrony.
Gospodarze byli tego dnia wyjątkowo słabi. W 15 min nie potrafili wyrządzić mistrzom Polski żadnej krzywdy, mając przez 55 s dwóch zawodników więcej. Mieli także kłopoty z prawidłowym przeprowadzeniem zmian. Dwie bramki stracili w takich okolicznościach, kiedy wszyscy katowiczanie schowali się do boksu, a dwójka oświęcimian samotnie pędziła na spotkanie z bramkarzem.
Oświęcimianie już od drugiej tercji poczynali sobie na tafli nonszalancko. W 24 min Mariusz Puzio miał ten komfort, że pozwolił sobie nie trafić do pustej bramki.
Podczas tego weekendu Grzegorz Piekarski drugi raz zaliczył dwa trafienia w jednym spotkaniu. W 27 min zrobił to, gdy Unia miała na lodzie dwóch zawodników więcej.
Piorunujący w wykonaniu przyjezdnych był początek III tercji, kiedy w ciągu zaledwie 31 s zdobyli oni trzy gole. W 50 min trener Dworów Unii, Andriej Sidorenko, wzorem pierwszego meczu tych drużyn, odesłał pierwszą formację do szatni. Z jej składu został na lodzie tylko Noworyta. - Nie spieszę się na kolację, niech młodzież pokaże, na co ją stać - skwitował schodzący do szatni Marek Stebnicki.
Wczoraj w Katowicach ustanowiono rekord sezonu w najkrócej trwającym spotkaniu. Rzadko zdarza się, by mecz hokejowy w ekstraklasie trwał zaledwie 1 godzinę i 53 minuty.
JERZY ZABORSKI - Dziennik Polski
skh
Czytaj także: