Klub Montréal Canadiens oddał do Arizona Coyotes swojego drugiego najskuteczniejszego w ostatnim sezonie gracza. Oba zespoły tej nocy naszego czasu wymieniły się zawodnikami.
Nowym graczem "Kojotów" został Amerykanin Alex Galchenyuk, a w zamian drużyna z Montrealu pozyskała Maxa Domiego.
Galchenyuk to bardziej doświadczony w NHL z dwójki graczy. Jest synem byłego reprezentanta Związku Radzieckiego i Białorusi Alaksandra Gałczeniuka, ale sam urodził się w Stanach Zjednoczonych, gdy jego ojciec grał tam w hokeja i reprezentuje USA na arenie międzynarodowej.
24-letni obecnie hokeista w ostatnim sezonie rozegrał dla słabo spisującej się drużyny z Montrealu wszystkie 82 mecze sezonu zasadniczego, strzelił 19 goli i zaliczył 32 asysty. Był drugim najlepiej punktującym zawodnikiem zespołu. Miał jednak także najgorszy w drużynie i czwarty najgorszy w całej lidze bilans w kategorii +/-. Sezon zakończył z wynikiem -31. Amerykanin został wybrany do NHL w drafcie przed sześcioma laty przez Canadiens z wysokim numerem 3. Od tego czasu w 418 meczach rozgrywek zasadniczych strzelił 108 goli i zaliczył 147 asyst. W tym okresie tylko Max Pacioretty zdobył dla "Habs" więcej punktów. W play-offach Galchenyuk zagrał 28 razy i uzyskał 13 punktów.
Zawodnik urodzony w Milwaukee w 2013 roku zdobył z reprezentacją Stanów Zjednoczonych mistrzostwo świata juniorów, strzelając 2 gole i notując 6 asyst w 7 meczach MŚ. Później został także brązowym medalistą seniorskich Mistrzostw Świata.
Nie należał jednak do ulubieńców generalnego menedżera Canadiens Marca Bergevina. Początkowo w NHL grał jako środkowy, ale Bergevin uznał, że do występów na tej pozycji w tej lidze nie nadaje się wystarczająco dobrze i ostatni sezon spędził już w całości na skrzydle. Inne zdanie na temat predyspozycji gracza ma generalny menedżer Coyotes John Chayka. - Nie zrobilibyśmy tego transferu, gdybyśmy nie uważali, że Alex ma odpowiednie umiejętności, żeby grać jako środkowy. W przeszłości grał już na tej pozycji całkiem dobrze - powiedział działacz z Glendale.
Klub z Montrealu podjął ryzyko, bo Domi po dobrym debiutanckim sezonie w NHL, w którym zdobył 52 punkty, w dwóch kolejnych nie zrobił postępów. W ostatnich rozgrywkach zagrał 82 razy i zdobył 45 "oczek" za 9 goli i 36 asyst. 4 z tych 9 goli padały jednak do pustej bramki w końcówkach meczów. To także syn byłego hokeisty, legendarnego specjalisty od bójek Tie'a Domiego, który w NHL stoczył aż 274 pojedynki pięściarskie. Domi junior jest znany z dość agresywnej gry, ale nie bije się tak często jak ojciec. W swoich trzech sezonach walczył tylko 7 razy.
23-letni obecnie gracz został wybrany w drafcie 2013 z numerem 12 przez Phoenix Coyotes, ale jeszcze dwa lata czekał później na debiut w NHL. Do tej pory wystąpił w 222 spotkaniach, strzelił 36 goli i zaliczył 99 asyst. To wszystko statystyki z rozgrywek zasadniczych, bo dotąd nie zagrał w play-offach. Domi został z Kanadą mistrzem świata w 2016 roku, strzelając na MŚ w Rosji 1 gola w 10 meczach. Rok wcześniej zdobył mistrzostwo świata juniorów i został najlepszym napastnikiem oraz najlepszym strzelcem turnieju.
- Max był świetnym kolegą w szatni, ale jako drużyna mieliśmy problemy na początku ostatniego sezonu i jemu też nie szło najlepiej, a później nie potrafił z tego wyjść - mówi Chayka. - Żeby w tej wymianie dostać coś dobrego musieliśmy coś dobrego oddać. Oba kluby miały inne potrzeby. Nie zrobilibyśmy tego transferu, gdybyśmy nie wierzyli, że uczyni nas lepszym zespołem.
Czytaj także: