NHL: Strzelecki huragan znów na nic (WIDEO)

Taktyka trenera Carolina Hurricanes Roda Brind'Amoura, by strzelać jak najczęściej i z każdej pozycji coraz częściej jest krytykowana. Szkoleniowiec "Huraganów" po kolejnym meczu, w którym nie przyniosła efektu nadal jednak jej broni.
Pod wodzą klubowej legendy z czasów zawodniczych zespół z Raleigh jest w tym sezonie najczęściej strzelającym w NHL. Oddał na bramkę rywali już 1 047 strzałów, co daje średnią 38,8 na mecz. Tyle tylko, że efekty są dość mizerne, bo nikt w NHL nie strzela tak nieskutecznie jak Hurricanes. Na bramki zespół zamienia zaledwie 6,3 % swoich uderzeń, co jest z kolei najgorszym współczynnikiem w lidze. Dobrze było to widać tej nocy w San Jose.
Podopieczni Brind'Amoura w całym spotkaniu z miejscowymi Sharks wyprowadzili aż 77 strzałów. 40 z nich doleciało do bramki Martina Jonesa, 20 zablokowali gracze "Rekinów", 17 kolejnych było niecelnych. Sharks łącznie strzelali w stronę Curtisa McElhinneya tylko 41 razy, z tego 23 strzały były celne. Efekt? Zwycięstwo gospodarzy 5:1.
Niezależnie od tego, jak wiele strzałów się oddaje, trudno wygrywać w NHL robiąc tak proste błędy jak ten, którym przyjezdni pomogli zespołowi Petera DeBoera otworzyć wynik w 4. minucie. Clark Bishop nie zdołał we własnej tercji obronnej opanować krążka po prostym podaniu Jaccoba Slavina i dał sobie go zabrać, a po chwili Barclay Goodrow umieścił "gumę" w bramce. W 11. minucie Tomáš Hertl podczas gry w przewadze po kapitalnym zespołowym rozegraniu podwyższył na 2:0. W drugiej tercji na 3:0 trafił wracający do składu po kontuzji Timo Meier, który zmienił tor lotu krążka po strzale Radima Šimka z dystansu, dając temu ostatniemu pierwszy punkt w NHL.
Później Szwajcar asystą dał też gola na 4:0 Joe Pavelskiemu. To było najbardziej kuriozalne trafienie wieczoru. Pavelski podawał do Joe Thorntona, ale interweniujący Jordan Staal zagrał krążek tak nieszczęśliwie, że wpakował go do swojej bramki. Wtedy już powrotu dla Hurricanes nie było. Co prawda Lucas Wallmark zmniejszył straty, ale jego gol okazał się być honorowym. Wynik na 5:1 dla Sharks ustalił w trzeciej tercji Marcus Sörensen. Meier skończył mecz z bramką i dwiema asystami, Thornton asystował trzykrotnie, a Martin Jones został wybrany pierwszą gwiazdą meczu dzięki 39 skutecznym interwencjom. To jego kolejny bardzo dobry występ, bo w niedzielę obronił 40 z 41 uderzeń zawodników Montréal Canadiens.
To także kolejny bramkarz mogący się pochwalić bardzo dużą liczbą interwencji w meczu z Carolina Hurricanes. Zespół Brind'Amoura w 13 spotkaniach w tym sezonie strzelał przynajmniej 40 razy. W 23 z 27 występów oddawał więcej strzałów od rywali. Ale wygrał tylko 9 takich spotkań, a przegrał 14. Co ciekawe, gdy "Huragany" strzelają rzadziej od przeciwników, to mają bilans 3-1.
W lokalnych mediach w Karolinie Północnej pojawiły się ostatnio artykuły kwestionujące styl preferowany przez trenera, który obiecywał kibicom efektowny, ofensywny hokej, stąd mnóstwo strzałów. Brind'Amour broni swojej koncepcji, twierdząc, że jeśli drużyna będzie sobie stwarzała wiele okazji, to w końcu zacznie strzelać więcej goli. Minęła już jednak 1/4 sezonu, a najczęściej strzelający na bramkę zespół NHL jest jednocześnie drugim najgorszym pod względem liczby zdobytych goli. Obecnie ma ich na koncie 67. Brind'Amour dostał w Raleigh zadanie przerwania trwającej już 9 lat, najdłuższej w NHL passy bez udziału w play-offach. Ale jego zespół z 28 punktami jest piąty w dywizji metropolitalnej i czwarty w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej. Żadne z tych miejsc na koniec sezonu zasadniczego nie dałoby prawa walki o Puchar Stanleya. Do tego wczoraj w trzeciej tercji stracił z powodu kontuzji Erica Staala.
Po spotkaniu w San Jose Brind'Amour skomentował, że jego zespół nie powinien przegrać tak wysoko i że "to był nasz dobry mecz aż do wyniku 0:4". - To jest teraz magiczne pytanie: "jak strzelać więcej goli?" I jest trudno na nie odpowiedzieć - mówił. Dodał jednak, że nie zamierza zmieniać swojej filozofii gry. - Musimy się trzymać naszego planu gry. Łatwo jest od niego odejść, gdy wyniki nie są zgodne z oczekiwaniami, ale myślę, że wszystko robimy dobrze i stwarzamy sobie wiele okazji - skomentował.
Tymczasem drużyna z San Jose wygrała oba mecze po "kryzysowym" spotkaniu zespołu za zamkniętymi drzwiami z trenerem DeBoerem i generalnym menedżerem Dougiem Wilsonem. 33 punkty dają jej trzecie miejsce w dywizji Pacyfiku. Wczoraj zawodnicy dość zgodnie przyznawali, że nową energię dał im także powrót do gry Meiera. - On zawsze jest ważny dla tej drużyny, przez cały sezon gra solidnie - powiedział Joe Pavelski. - Wrócił i dał nam znowu swoją szybkość. Gra sporo minut w równych składach i w przewagach, więc na pewno to było dla nas duże wsparcie.
San Jose Sharks - Carolina Hurricanes 5:1 (2:0, 2:1, 1:0)
1:0 Goodrow - Labanc - M. Karlsson 03:44
2:0 Hertl - Labanc - Couture 10:10 (w przewadze)
3:0 Meier - Šimek - Thornton 28:42
4:0 Pavelski - Meier - Thornton 35:02
4:1 Wallmark - Hamilton - Slavin 38:31 (w przewadze)
5:1 Sörensen - Meier - Thornton 55:43
Strzały: 23-40.
Minuty kar: 8-6.
Widzów: 17 119.
Piąte zwycięstwo z rzędu Anaheim Ducks i piątą kolejną porażkę Chicago Blackhawks obejrzeli tej nocy naszego czasu kibice w hali Honda Center. Pierwszą gwiazdą wieczoru został wybrany Daniel Sprong, który w swoim debiucie w barwach "Kaczorów" po poniedziałkowym transferze z Pittsburgh Penguins strzelił pięknego gola z bardzo ostrego kąta. Zwycięskie trafienie było dziełem Ondřeja Kaše, a na listę strzelców w meczu wygranym przez Ducks 4:2 wpisali się też: Brandon Montour i Jakob Silfverberg. Sprong w 16 meczach dla Penguins w tym sezonie nie trafił do siatki. Gracze Blackhawks zaliczyli wczoraj 19 niewymuszonych strat krążka, co jest ich najgorszym występem pod tym względem w obecnym sezonie. 23 punkty dają im przedostatnie miejsce w dywizji centralnej. Ducks mają 35 "oczek" i zajmują drugą pozycję w dywizji Pacyfiku. Do prowadzących Calgary Flames tracą 1 punkt, ale mają rozegrane o 2 mecze więcej.
Piękny gol Daniela Spronga z ostrego kąta
Connor McDavid wrócił do składu Edmonton Oilers po jednomeczowej przerwie spowodowanej chorobą i w serii rzutów karnych dał swojej drużynie zwycięstwo 3:2 nad St. Louis Blues. Kapitan "Nafciarzy" z pełnym spokojem wykorzystał swój rzut karny, po tym jak jego zespół odrobił dwubramkową stratę. Oscar Klefbom doprowadził do remisu po podaniu McDavida w ostatniej minucie, a wcześniej bramkę kontaktową zdobył Ryan Nugent-Hopkins. McDavid w NHL wykorzystał 7 z 13 rzutów karnych, a 5 z nich przesądzało o zwycięstwach drużyny. Wczoraj słabo wypadł za to we wznowieniach, bo przegrał 5 z 6. W tym elemencie Blues dominowali z bilansem 35-23. Trenerowi Oilers Kenowi Hitchcockowi udał się powrót z obecnym zespołem do St. Louis, gdzie prowadził Blues w 413 meczach sezonów zasadniczych w latach 2011-17. Dwa dni wcześniej przegrał na wyjeździe z innym swoim byłym klubem Dallas Stars, który poprowadził w 1999 roku do Pucharu Stanleya. Bramkarz gości Cam Talbot obronił 28 strzałów z gry oraz 2 karne i odniósł setne zwycięstwo w barwach Oilers. 11 z nich zapewnił sobie w rzutach karnych. W barwach Blues z asystą zadebiutował syn byłego selekcjonera reprezentacji Polski Jordan Nolan, który w lipcu podpisał z tym klubem kontrakt jako wolny gracz, ale dotąd występował tylko w AHL. Drużyna z St. Louis ma 22 punkty i nadal jest ostatnia w dywizji centralnej oraz przedostatnia w całej NHL. Oilers z 30 punktami awansowali na piątą pozycję w dywizji Pacyfiku.
Zwycięski rzut karny Connora McDavida
Komentarze