W play-offach NHL trwa pogrom faworytów, jakiego nie było od 55 lat. Do wyeliminowanych już wcześniej najlepszych w sezonie zasadniczym Tampa Bay Lightning tej nocy dołączył drugi najlepszy zespół tych rozgrywek Calgary Flames, a w kolejce stoi już trzecia w klasyfikacji ekipa Boston Bruins.
Bruins mieli w sezonie zasadniczym trzeci najlepszy dorobek w całej NHL, a w konferencji wschodniej wyprzedzili ich tylko Lightning. Teraz jednak również drużyna z Bostonu jest blisko pożegnania z rywalizacją o Puchar Stanleya. Tej nocy polskiego czasu przed własną publicznością uległa bowiem Toronto Maple Leafs 1:2 i przegrywa w całej serii 2-3 przed szóstym meczem na wyjeździe.
O tym, że kibice są niezadowoleni z ich postawy, gospodarze dobrze wiedzieli jeszcze przy stanie 0:0. Gdy grając w przewadze w drugiej tercji niedokładnym rozegraniem krążka sprezentowali Kasperiemu Kapanenowi sytuację "sam na sam" z Tuukką Raskiem, a później nie potrafili z "gumą" nawet wjechać do tercji obronnej gości, na trybunach rozległo się buczenie. Tak naprawdę w dużej mierze zasłużyły na nie oba zespoły, bo fani w TD Garden oglądali jeden z najsłabszych meczów tych play-offów NHL - toczony w dość sennym tempie, z wieloma niedokładnymi podaniami, a z kolei niewieloma sytuacjami bramkowymi.
Różnica polegała jednak na tym, że na końcu Maple Leafs mogli się cieszyć ze zwycięstwa. W 52. minucie Auston Matthews strzałem z "klepy" wreszcie pokonał Raska, a nieco ponad dwie minuty później Kapanen zachował się lepiej niż we wspomnianej sytuacji w osłabieniu w drugiej tercji i podwyższył na 2:0. Gospodarze zgłosili "challenge" w sprawie gola Matthewsa, twierdząc, że Zach Hyman w polu bramkowym utrudniał Raskowi interwencję. Sędziowie byli jednak innego zdania. W końcówce Bruins wycofali Raska z bramki i przyniosło to efekt w postaci gola kontaktowego, którego strzelił David Krejčí po świetnym podaniu Davida Pastrňáka. Zrobił to na 44 sekundy przed końcem. Teoretycznie wystarczająco dużo, by jeszcze mieć szansę na wyrównanie, ale w praktyce to jednak mało czasu. Gospodarze nie zdołali już zdobyć drugiej bramki i przy stanie 3-2 dla Maple Leafs w niedzielę będą się bronić przed odpadnięciem z play-offów już po pierwszej rundzie.
Drużynę z Bostonu zawiodła gra w przewadze, która służyła jej w poprzednich spotkaniach bardzo dobrze. Podopieczni Bruce'a Cassidy'ego w każdym z czterech pierwszych meczów tej serii w takich sytuacjach choć raz trafiali do bramki. Wczoraj zmarnowali jednak trzy takie okazje i przez sześć minut oddali tylko pięć strzałów. - Myślę, że nie stwarzaliśmy wystarczająco dużo sytuacji pod bramką. Nawet gdy pojawiały się jakieś okazje to nie byliśmy wystarczająco zdeterminowani w walce o krążek - powiedział Cassidy po spotkaniu. - Dlatego mieliśmy takie problemy ze strzelaniem goli.
Obie drużyny spotkały się w pierwszej rundzie play-offów także przed rokiem. Wtedy Bruins prowadzili już 3-1, a Maple Leafs zdołali wyrównać, ale siódmy mecz należał do ekipy z Bostonu. Teraz gracze z Toronto w najgorszym razie będą mieli dwie okazje, by awansować do półfinału konferencji wschodniej, w którym są już Columbus Blue Jackets. "Klonowe Liście" już od 60 lat czekają na wyeliminowanie w play-offach swoich wielkich rywali z Bostonu. Co ciekawe, gdy po raz ostatni się to udało, w 1959 roku, to także prowadziły 3-2 przed szóstym meczem u siebie. Wtedy wygrali go goście, a z kolei drużyna z Toronto triumfowała w siódmym spotkaniu na wyjeździe. Historyczne statystyki play-offów NHL pokazują, że zespół znajdujący się w takiej sytuacji, jak Maple Leafs teraz, wygrywa serię w 76,9 % przypadków.
Zaprawiony w play-offowych bojach trener Mike Babcock przypomina jednak, że w niedzielę jego podopiecznych czeka najtrudniejsza część zadania. - Najtrudniejszy jest zawsze ten czwarty mecz. Najtrudniej jest wyeliminować rywala, zwłaszcza taką dumną grupę facetów, jaką ma Boston - mówi Babcock. - Ciągle uczymy się, jak to robić i to jest część rozwoju tego zespołu. Będziemy gotowi, żeby zrobić, co w naszej mocy. Maple Leafs nie wygrali żadnej serii play-offów od 15 lat.
Boston Bruins - Toronto Maple Leafs 1:2 (0:0, 0:0, 1:2)
0:1 Matthews - Muzzin - Kapanen 51:33
0:2 Kapanen - Johnsson - Rielly 53:45
1:2 Krejčí - Pastrňák - Krug 59:16 (bez bramkarza)
Strzały: 29-27.
Minuty kar: 2-6.
Widzów: 17 565.
Stan rywalizacji: 2-3. Szósty mecz w niedzielę w Toronto.
Szybko pożegnał się z play-offami najlepszy w sezonie zasadniczym w konferencji zachodniej zespół Calgary Flames, który uległ u siebie Colorado Avalanche aż 1:5 i w całej serii przegrał 1-4. Jeszcze raz okazało się, że sezon zasadniczy ma na play-offy przełożenie dość ograniczone. Drużyna "Lawiny" straciła w nim do "Płomieni" 17 punktów i zakwalifikowała się do walki o Puchar Stanleya jako ostatnia na Zachodzie. Teraz jednak wygrała cztery mecze z rzędu i już czeka na rywala w półfinale konferencji. Mikko Rantanen i Colin Wilson strzelili wczoraj dla gości po dwa gole i zaliczyli po jednej asyście, trafił też kapitan Gabriel Landeskog, a Nathan MacKinnon asystował trzykrotnie. Bramkarz gości Philipp Grubauer obronił 28 strzałów, w tym rzut karny Johnny'ego Gaudreau z 14. minuty. Niemiec miał wielki wkład najpierw w awans drużyny do play-offów, a teraz w zwycięstwo nad Flames. Od początku marca tylko w dwóch z 18 spotkań wpuścił więcej niż dwa gole. Uzyskał w tym czasie skuteczność interwencji 94,8 %. Wczoraj chwilę po tym, jak Gaudreau nie trafił w jego bramkę w sytuacji "sam na sam", Rantanen po drugiej stronie tafli zdobył gola, odbijając krążek zza bramki od Mike'a Smitha. Dwie najlepsze drużyny sezonu zasadniczego po raz ostatni odpadły w pierwszej rundzie play-offów w 1964 roku, gdy w NHL występowało jeszcze tylko sześć ekip. Avalanche w półfinale konferencji zachodniej zmierzą się ze zwycięzcą pary San Jose Sharks - Vegas Golden Knights. Po pięciu meczach ci drudzy prowadzą 3-2.
Calgary Flames - Colorado Avalanche 1:5 (1:2, 0:2, 0:1)
0:1 Landeskog - Barrie - MacKinnon 09:40
0:2 Rantanen - Makar - Wilson 15:38
1:2 Brodie - Bennett 19:54
1:3 Wilson - Rantanen 26:52
1:4 Wilson - MacKinnon - Barrie 34:47 (w przewadze)
1:5 Rantanen - Barrie - MacKinnon 40:57 (w przewadze)
Strzały: 29-32.
Minuty kar: 10-6.
Widzów: 19 289.
Stan rywalizacji: 1-4. Awans Avalanche.
Gol Mikko Rantanena zza bramki
Czytaj także: