Po wielu perypetiach i nieustannym przesuwaniu terminów hokeiści GKS Katowice rozpoczęli wreszcie przygotowania do nowego sezonu. Na pierwszych zajęciach stawiło się dziewięciu zawodników, ale tylko czterech seniorów.Wprawdzie było ich mało, ale od czegoś trzeba zacząć - dyplomatycznie stwierdził Andrzej Tkacz, trener GKS. Mimo rozpoczęcia przygotowań do nowych rozgrywek, sytuacja katowickiego klubu nadal jest fatalna. Działaczom nie udało się jeszcze podpisać zapowiadanej przed tygodniem umowy z jedną firmą, która obiecała przekazywać 15 tysięcy miesięcznie na utrzymanie zespołu. Dzisiaj prezes GKS, Tadeusz Burzyński ma ponoć prowadzić kolejne rozmowy z potencjalnymi sponsorami, ale nie ma gwarancji, że przyniosą pożądany skutek. Natomiast wczoraj w klubie, przez cały dzień, działacze przekonywali hokeistów do gry w GKS, ale z marnym skutkiem, bo w pierwszym treningu wzięli jedynie udział: Sebastian Fonfara, Tomasz Mirocha, Łukasz Elżbieciak, Grzegorz Sobała i pięciu juniorów. Kiepską frekwencją nie był zaskoczony Tkacz.
- Można się było tego spodziewać. Tak będzie dopóty, dopóki nie pojawią się konkrety. Jeśli będę wiedział, że mogę tyle a tyle zaoferować, wówczas rozmowa będzie inna - twierdzi szkoleniowiec GKS.
Tkacz, mimo nienajlepszego początku swojej pracy, nie poddaje się i liczy, że na kolejne treningi przyjdzie więcej hokeistów.
- Część chłopców wróci do nas. Nie są to jakieś gwiazdy, a w innych zespołach liczba miejsc w drużynie jest ograniczona. Tak naprawdę na budowę drużyny mamy czas do lutego. Nie ma się co oszukiwać, że w sezonie zasadniczym uda nam się zdobyć wiele punktów. Trzeba zbudować zespół, który w play off podejmie walkę o utrzymanie się z dwiema najsłabszymi ekipami ekstraligi - uważa szkoleniowiec GKS. - Podejmując pracę w GKS nie miałem wyjścia. Dziewięć lat temu w podobnej sytuacji udało się uratować klub i mam nadzieję, że teraz też się to powiedzie.
mim - Trybuna Śląska
skh
Czytaj także: