Toruńscy hokeiści rozpoczynają serię sparingów przed sezonem. Na początek zmierzą się ze spadkowiczem z ekstraklasy KTH Krynica. Tymczasem działacze TKH przygotowują się do batalii o Tomasza Wawrzkiewicza ze Stoczniowcem Gdańsk.Torunianie nie mają szczęścia do partnerów sparingowych. Już w ubiegłym tygodniu mieli dwukrotnie zmierzyć się z KH Sanok, ale rywale stwierdzili, że nie są gotowi do meczów z tak mocnym zespołem. W tym tygodniu nasz zespół miał zgodnie z pierwotnym terminarzem zagrać z ekstraklasowymi rywalami GKS Tychy i ComArch/Cracovią. Te spotkanie także zostały odwołane. Ostatecznie pierwszym przeciwnikiem TKH będziś w Krynicy miejscowe KTH. Pod koniec tygodnia być może zostaną rozegrane dwa mecze z KH Sanok. W drodze powrotnej ze zgrupowania torunianie zatrzymają się na dwa spotkania z tyskim GKS.
W tych wszystkich meczach na pewno zagrają wszyscy sprowadzeni latem zawodnicy. Problem w tym, że nie jest jeszcze przesądzone, że wszyscy będą do dyspozycji trenera Jarosława Morawieckiego także w rozgrywkach ligowych. Na razie Polski Związek Hokeja Na Lodzie zatwierdził do TKH Martina Voznika (poprzedno Wojas/Podhale Nowy Targ), Daniela Laszkiewicza (Unia/Dwory Oświęcim), Roberta Tyczyńskiego (KTH), Łukasza Sokoła (Stoczniowiec) i Tomasza Jóźwika (GKS Tychy).
Do rozstrzygnięcia pozostała jednak kwestia trójki graczy ze Stoczniowca: Roberta Fraszki, Aleksandra Myszki i Tomasza Wawrzkiewicza. Gdańszczanie zgadzają się oddać ich do Torunia, ale oczekują sowitej zapłaty. Zwłaszcza za reprezentacyjnego bramkarza. - Przedstawiciele Torunia przyjechali do nas z ciekawą ofertą finansową, ale wtedy rozmowy nie obejmowały jeszcze Wawrzkiewicza. Teraz wycena znacznie poszła do góry, bo nie możemy sobie pozwolić na wzmocnienie rywala aż czterema zawodnikami, w tym dwoma reprezentantami Polski - tłumaczy dyrektor Stoczniowca Jerzy Gotalski.
Gdańszczanie oczekują jeszcz ekwiwalentu za Łukasza Sokoła, ale tym wypadku raczej nic nie wskórają. Zawodnik miał bowiem w kontrakcie zawartą klauzulę, w myśl której po dwóch latach (właśnie minęły) ma prawo odejść do innego klubu za darmo.
Ile Stoczniowiec oczekuje za Wawrzkiewicza? - To znacząca postać drużyny, więc suma transferowa musi wynosić minimum 25 proc. budżetu pierwszej drużyny. Zgadzamy się tylko na transfer definitywny, nie wchodzi w rachubę roczne wypożyczenie. Podobnie wyceniamy Sokoła, w przypadku Fraszki chcemy otrzymać ekwiwalent za leczenie i rehabilitację, Myszkę oddamy za symboliczną kwotę - dodaje Gotalski.
Do kolejnej tury rozmów doszło w ostatni piątek. Bez efektu. - Stoczniowiec żąda jakiś niebotycznych kwot, wziętych chyba z sufitu - uważa prezes TKH Andrzej Konczalski - Powinniśmy się dogadać, bo to było najlepsze wyjście z tej sytuacji. Ale możliwe jedynie wtedy, gdy Stoczniowiec będzie miał realne oczekiwania.
Decydując się jednak na trudne rozmowy torunianie nie dopuścili do zawieszenia Wawrzkiewicza. Stoczniowiec postąpił w ten sposób wobec Adama Bagińskiego. W ubiegłym roku hokeista został wypożyczony do GKS. Teraz nadal chce grać w Tychach, ale gdańszczanie zawiesili go na pół roku.
Rozbieżności między propozycjami obu klubów są bardzo duże i coraz bardziej prawdopodobny staje się arbitraż Polskiego Związku Hokejowego. Torunianie w poniedziałek wysłali do hokejowej centrali pismo, w którym proszą o jak najszybsze rozstrzygnięcie problemu.
Najbliższe posiedzenie Wydziału Gier i Dyscypliny zaplanowane jest na 23 sierpnia. Wtedy PZHL zajmie się nie tylko transferami toruńsko-gdańskimi. W takiej samej sytuacji są Sebastian Gonera i Adrian Parzyszek (z Unii/Dworów Oświęcim do GKS Tychy) oraz Adam Bagiński i Mariusz Justka (ze Stoczniowca także do GKS).
Ile kosztuje hokeista?
Jeżeli zainteresowane kluby nie uzgodnią sumy transferowej za danego zawodnika do akcji wkracza Wydział Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Hokejowego. Przy ustaleniu wartości hokeisty brane jest uwagę jest kilka czynników: ilość występów w kadrze narodowej, wiek, okres gry w poprzednim klubie, koszty wyszkolenia, wysokość zarobków w poprzednim klubie. Ważnym elementem wyceny jest analiza transferów zawodników o podobnej klasie w ciągu ostatnich dwóch lat. W przypadku Wawrzkiewicza, Gonery czy Parzyszka może być to jednak problem. WGiD nie rozpatrywał bowiem spraw zawodników tej klasy. Jedynym porównaniem może być Adam Bagiński, który rok temu został wyceniony na 30 tys. zł.
Mówi Jarosław Morawiecki
Zabrakło sparingów
Joachim Przybył: Kończy się powoli zgrupowanie w Sanoku. Jest Pan zadowolony z tego okresu?
Jarosław Morawiecki: Można tak powiedzieć. Ten wyjazd był bardzo potrzebny, bo im szybciej zacznie się trenować na lodzie tym lepiej. W sumie wykonaliśmy nasz plan mniej więcej w 80 procentach.
Czego zatem zabrakło?
- Przede wszystkim sparingów. Treningi treningami, ale to podczas spotkań najlepiej można przetestować ustawienie zespołu czy założenia taktyczne. Problem polegał na tym, że brakowało nam w Sanoku godzin. Lodowisko jest mocno obłożone, trenują tutaj także łyżwiarze figurowi i specjaliści od short tracku. Więcej czasu było w weekendy, ale akurat wtedy trudno było znaleźć rywala. To może mieć pewien negatywny wpływ zwłaszcza na pierwsze mecze ligowe w naszym wykonaniu. Cały plan przygotowań trzeba było ułożyć od nowa.
Oglądał Pan czterech zawodników z zagranicy. Jakie wnioski?
- W tej chwili pozostał z nami jedynie obrońca rosyjski Stanisław Udiansky. Słowak Peter Straka nie spełnił naszych oczekiwań i został odesłany do domu. Natomiast Czesi Pavel Rajnoha i Jurij Jurik wiedzą na pewno o co chodzi na lodzie, widać, że wiele lat grali w ekstraklasie czeskiej i słowackiej. Problem w tym, że przyjechali zupełnie nieprzygotowani fizycznie i trudno było w takiej sytuacji ocenić ich prawdziwą wartość. Na 23 i 24 sierpnia mamy umówione sparingi z GKS Tychy. Wtedy obaj mają przyjechać ponownie i zobaczymy co zaprezentują na lodzie.
Rozmawiał Joachim Przybył - Gazeta Wyborcza
skh
Czytaj także: