Mój ojciec Andrzej grał w piłkę nożną w ekstraklasowej drużynie Zawiszy na pozycji stopera. Mnie jednak ta dyscyplina sportu jakoś specjalnie nie interesowała – mówi w rozmowie z Grzegorzem Michalewskim nowy obrońca KH Sanok, Marcin Hak. - czytamy na www.hokej.sanok.pl/
Fot. skh
- W jaki sposób znalazłeś się w Sanoku?
- Przed dwoma laty wspólnie ze mną w Krynicy grało pięciu zawodników z Sanoka. Zaprzyjaźniliśmy się i mimo iż po roku wszyscy odeszli do innych klubów, to jednak ciągle byliśmy w kontakcie. Po tym sezonie na krótko wróciłem do Kanady i wtedy zadzwonił do mnie Maciek Radwański z propozycją gry w KH.
- Włodarze KH postawili już przed Tobą jakieś cele?
- Na razie żadnych, choć widać, że buduje się drużyna, która będzie miała za zadanie awansować do ekstraklasy.
- Jesteś w Sanoku od poniedziałku, jednak ciągle nie trenujesz z drużyną…
- Niestety, ale nie jest to zależne ode mnie. Zaginęły moje bagaże w trakcie lotu do Polski. Odnalazły się na lotnisku w Warszawie i niebawem sprzęt zostanie mi dostarczony do Sanoka.
- Wróćmy do twojej osoby. Ponoć twoje początki z hokejem były bardzo zagmatwane.
- (śmiech). I to bardzo. Wprawdzie urodziłem się w Giżycku, ale mieszkałem w Bydgoszczy. Mój ojciec Andrzej grał w piłkę nożną w ekstraklasowej drużynie Zawiszy na pozycji stopera. Mnie jednak ta dyscyplina sportu jakoś specjalnie nie interesowała. W wieku ośmiu lat z całą rodziną wyjechaliśmy do Rzymu. Tam niejako poszedłem w ślady ojca, gdyż trenowałem w drużynie piłkarskiej, gdzie byłem bramkarzem.
- W takim razie jak do tego doszło, że piłkarskie buty zamieniłeś na hokejowe łyżwy?
- Jeszcze podczas pobytu w Bydgoszczy ojciec znał wielu hokeistów Polonii. Od małego podobał mi się ten sport, ale jakoś nie miałem okazji trenować w sekcjach młodzieżowych. Po dwóch latach pobytu w Rzymie wyjechaliśmy do Vancouver w Kanadzie. Nie znałem angielskiego, w młodzieżowej hokejowej drużynie East Vancouver trenerem był Włoch Aldo Bruno, a ja znając język włoski mogłem zacząć regularnie trenować. Następnie występowałem w juniorskim zespole Grandview Steelers i wtedy wyjechałem na krótko do Niemiec.
- Od razu grałeś na obronie?
- Nie. Przez pierwsze dwa lata grałem jako napastnik, a dopiero potem zostałem przesunięty na obronę.
- Wspomniałeś, że w Niemczech nie przebywałeś zbyt długo.
- Zgadza się. Miałem wtedy 18 lat i znajoma zadzwoniła do PZHL-u, czy mógłbym przyjechać na testy do SMS-u Sosnowiec. W „szkółce” grałem trzy miesiące w sezonie 1995/96, po czym wróciłem do Krynicy. Wtedy jednak pojawiła się konkretna oferta z niemieckiego klubu Herford Devols, więc postanowiłem wyjechać. W Herfordzie występowałem przez dwa sezony. W tym okresie udało nam się awansować do Oberligi.
- Wtedy pojawiła się także ciekawa propozycja wyjazdu do egzotycznego kraju.
- Tak. Grając w Herfordzie otrzymałem propozycję gry w japońskim zespole Furukawa. Drużyna ta występował w najwyższej lidze Japonii. Niestety, po miesiącu gry klub zbankrutował, więc wróciłem do Herfordu.
- Powiedz coś więcej o swoim pobycie w Japonii.
- Mieszkałem w górskiej miejscowości Niko. Przy okazji spotkań ligowych udało mi się zwiedzić prawie cały ten kraj. Muszę przyznać, że jest zupełnie inna kultura. Jeśli chodzi o hokej to Japończycy są bardzo szybcy na lodzie.
- Wróciłeś do Niemiec i…?
- Przez sezon występowałem jeszcze w Herfordzie po czym trafiłem do Kölner EC Junghaie. Była to farma grającej w zawodowej lidze DEL drużyny z Kolonii. Po roku gry w Kölner otrzymałem propozycję gry w Grefrather EV. Zespół ten także występował w Regionallidze. Po pół roku jednak zdecydowałem się na powrót do Kölner, gdyżnie podobało mi się w Grefrather. Tam występowałem kolejne pół roku i jako ciekawostkę podam, że grałem m.in. ze Sławkiem Kiedewiczem, który swego czasu występował w Sanoku.
- Jak zatem doszło do tego, że znalazłeś się w KTH?
- Przed dwoma laty byłem na krótkim urlopie w Krynicy. Trenerem drużyny był wówczas Andrzej Słowakiewicz, który zaproponował mi, abym zagrał w KTH. Tam też poznałem chłopaków z Sanoka. W Krynicy grałem przez dwa sezony. Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie Maciek Radwański i w ten o to sposób jestem w Sanoku.
- Wspomniałeś o rodzinnych tradycjach piłkarskich. Nie ciągnie Cię do futbolu?
- Nie. Hokej to jest to co lubię robić najbardziej. Jeśli chodzi o piłkę nożną to z powodzeniem rodzinne tradycje kontynuuje moja 17-letnia siostra Karolina. Występuje na pozycji pomocnika w reprezentacji kanadyjskiej prowincji British Columbia. Ostatnio jej zespół wygrał bardzo mocno obsadzony turniej w San Marino.
- Zatem co lubisz robić w wolnych chwilach?
- W zimie frajdę sprawia mi jazda na desce snowboardowej, natomiast latem lubię chodzić na ryby. To dla mnie taka forma odpoczynku od życia w dużych miastach.
- Dziękuję za rozmowę.
- Ja również dziękuję i przy okazji chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców w Sanoku. Macie naprawdę fajną publiczność.
Marcin Hak
Ur. 11.12.1977 r. w Giżycku. Wzrost: 180 cm. Waga: 90 kg. Gra na pozycji obrońcy. Kluby: East Vancouver, Grandview Steelers, SMS Sosnowiec (1995/96), KTH Krynica (1996/97), Herford Devols (1997/99), Furukawa (1999), Herford Devols (1999/00), Kölner EC Junghaie (2000/01), Grefrather EV (2001/02), Kölner EC Junghaie (2002), KTH Krynica (2002/04), KH Sanok (2004-?). Jest kawalerem. Posiada podwójne obywatelstwo: polskie i kanadyjskie.
/gm/ - www.hokej.sanok.pl/
skh
Czytaj także: