- Założenie jest proste, naszym celem jest wejść do pierwszej czwórki - z JAROSŁAWEM MORAWIECKIM, trenerem hokeistów TKH, rozmawia Marcin Zawadzki.- Jak przebiegają przygotowania zespołu?
- Zgodnie z planem. Po etapie treningów w Toruniu w niedzielę wyjeżdżamy do Sanoka, gdzie będziemy trenować już na lodzie.
- Czyli można to rozumieć, że wszystkie Pana zamierzenia są realizowane?
- Wszystko jest realizowane, nie ma żadnych problemów. Wcześniej obawiałem się nieco o pogodę, ale na szczęście zrobiło się ładnie i plan treningowy idzie bez przeszkód. br>- Czy dziś przygotowania są takie same jak 20 lat temu, gdy Pan rozpoczynał karierę?
- Niektóre elementy, jak siłownia, pozostają te same. Zmieniły się nieco metody treningowe odnośnie wytrzymałości. Ale to wynika ze zmiany gry. Dziś gra więcej zawodników, optymalnie gra się na cztery piątki. Zawodnikom potrzebna jest więc wytrzymałość interwałowa, czyli maksimum wysiłku na 20-30 sekund. Kiedyś grało się na dwie-trzy piątki, zawodnicy dłużej byli na lodzie, potrzebna była większą wydolność organizmu.
- Mimo wszystko, podopiecznych Pan nie oszczędza. Martin Voznik przyznał, że dawno tak się nie nabiegał.
- Wytrzymałość musimy mieć na cały sezon. Rozgrywki mają sześć rund, a nie cztery jak w zeszłym roku. Na to też trzeba zwrócić uwagę.
- Doszło wielu nowych zawodników. Zdecydował Pan, jak ustawi ich Pan w formacjach?
- Rewolucji nie przewiduję, na pewno jedna piątka zostanie w takim składzie, jak grała, czyli z atakiem Dołęga - Suchomski - Proszkiewicz. Nie ma powodu ich zmieniać. Reszta wymaga nowych ustawień i to dopiero przed nami. Decydować będzie przydatność na lodzie. Mamy 22 zawodników i każdy z nich walczy o miejsce. Dopiero zobaczymy w jakich ustawieniach.
- Czyli rozumiem, że każdy z tych 22 zawodników ma równą szansę na grę w zespole?
- Każdy zawodnik ma otwartą drogę do zespołu. Wszystko w ich głowach, rękach, nogach.
- Jak będzie grać Pana zespół?
- Będziemy starać się grać tak, jak graliśmy ostatnie mecze wyjazdowe w Pucharze Wschodnioeuropejskim w Klinie i Kijowie. Tamte drużyny były znacznie silniejsze, my na dodatek nieco osłabieni, ale mimo to osiągnęliśmy w miarę przyzwoite wyniki. Myślę, że taktyka, jaką graliśmy wtedy, jest odpowiednia dla nas i takim systemem zamierzam grać teraz w lidze.
- Czy w tym zespole będzie miejsce dla Pana? Czy kibice zobaczą jeszcze Pana w grze?
- Raczej nie, może incydentalnie, odpukać, w razie plag kontuzji. Ale nie sądzę. Nie, raczej nie.
- Wiem, że szukacie do zespołu środkowego. Jednym z najlepszych środkowym jest pan...
- Nie, nie. Grać już nie będę, przynajmniej nie w Toruniu. Ewentualnie zabawowo.
- Z Toruniem związał się Pan już na trzeci sezon. Będą kolejne?
- Zobaczymy. Wszystko zależy, jak pójdzie zespołowi. Wiadomo, jaka jest praca trenera. Dzisiaj jest, jutro go nie ma. Wszystko zależy od tego, czy ma wyniki.
- Wyniki zależą też od siły zespołu, jego składu. Czy kogoś Panu brakuje?
- To już zostało powiedziane. Szukamy środkowego oraz dwóch obrońców. Jeszcze nie wiem, czy będą to zawodnicy z Polski czy z zagranicy. Raczej obcokrajowcy.
- Rozumiem, że po przyjściu Tomasza Wawrzkiewicza problem bramkarzy przestał istnieć?
- Tak, mamy dwóch równorzędnych bramkarzy, oprócz Wawrzkiewicza jest Łukasz Kiedewicz, będzie zdrowa rywalizacja. Na dodatek bramkarz nie będzie obcokrajowcem, jak to było przez dwa sezony w Toruniu, i nie będzie zajmował miejsca dwóch obcokrajowców. Mamy oczywiście jeszcze trzeciego bramkarza Michał Plaskiewicza, który będzie w rezerwie.
- Z jakimi nadziejami przystąpi Pan do sezonu?
- Założenie jest proste. Naszym celem jest wejść do pierwszej czwórki i tego będę się trzymał. Jeśli nie wejdziemy, to będzie porażka. Jednoznacznie.
Marcin Zawadzki - Nowości
skh
Czytaj także: