Od 3 bójek w pierwszych 9 sekundach meczu zaczął się ostatniej nocy w Montrealu hokejowy klasyk między reprezentacjami Kanady i USA na Turnieju 4 Narodów. A później Amerykanie pokonali swoich sąsiadów z północy i zapewnili sobie awans do finału imprezy.
Najnowsza odsłona hokejowej rywalizacji Kanady i USA zaczęła się zaskakująco, biorąc pod uwagę, że na Turniej 4 Narodów zabrały głównie gwiazdy NHL, a nie specjalistów od bójek.
Przed spotkaniem wyjście na lód reprezentacji Kanady zapowiedział jeden z najlepszych zawodników w historii MMA Georges St-Pierre i jakby w hołdzie dla niego obie drużyny zamieniły pierwsze sekundy meczu w sport walki.
Natychmiast po pierwszym rzuceniu krążka na lód doszło do pięściarsiego pojedynku mającego także kanadyjskie obywatelstwo Amerykanina Matthew Tkachuka z Brandonem Hagelem. A gdy obaj zostali odesłani na ławki kar i grę wznowiono, to sędziowie od razu musieli przerwać ją znów, bo drugi z braci Tkachuków, Brady, który mówił wcześniej, że będzie to najważniejszy mecz w jego życiu, zaczął się bić z Samem Bennettem.
Po tej drugiej przerwie gra ruszyła po raz kolejny i udało się nawet przeprowadzić pierwszą akcję, ale trwała ona zaledwie 6 sekund, a przed bramką Kanady "hat trick" bójek skompletowali Colton Parayko (Kanada) i J.T. Miller.
Inicjatorami walk byli Amerykanie. Matthew Tkachuk, który od 48. minuty z powodu kontuzji już w meczu nie grał, przyznał po spotkaniu, że z bratem i Millerem umówili się wcześniej w ciągu dnia na grupowym czacie, że każdy z nich zacznie mecz od bójki.
Po tych 3 starciach w pierwszych 9 sekundach drużyny zabrały się już do gry. I choć Amerykanie, tak jak w czwartkowym meczu z Finlandią, pierwsi stracili gola, to później oni cieszyli się ze zwycięstwa.
Wynik w 6. minucie otworzył ku radości większej części z 21 105 widzów w hali Bel Centre Connor McDavid. W 11. minucie jednak odpowiedział Jake Guentzel, który z dość ostrego kąta pokonał bramkarza gospodarzy Jordana Binningtona.
Drugiego gola drużyna USA zdobyła w 34. minucie. Jego autorem był Dylan Larkin, który ruszył z własnej tercji, wjechał do strefy obronnej Kanadyjczyków i nie dał szans Binningtonowi. Później okazało się, że był to gol zwycięski, bo Amerykanie nie pozwolili Kanadzie więcej razy trafić do siatki. Za to gdy w końcówce meczu trener ekipy "Klonowego Liścia" Jon Cooper wycofał bramkarza, Guentzel trafił do pustej bramki i swoim drugim golem tego wieczoru ustalił wynik na 3:1.
Po meczu został wybrany jego pierwszą gwiazdą. Drugą był Larkin, który do gola dołożył asystę przy trafieniu na 3:1. Amerykański bramkarz Connor Hellebuyck obronił 25 z 26 strzałów rywali.
Hellebuyck musiał zaprezentować się z najlepszej strony, bo to Kanadyjczycy stworzyli sobie w meczu więcej okazji notowanych w zaawansowanych statystykach jako szanse wysokiego zagrożenia. Łącznie było w tym elemencie 15-10 dla gospodarzy, a w grze w równych składach 13-6.
Kanadyjczycy mieli także wyraźnie lepszą statystykę goli oczekiwanych (xG) w grze 5 na 5 - 2,51 do 1,36, ale doliczając także przewagi był w tym elemencie niemal remis (3,36 do 3,28 dla Kanady). Hellebuyck wygrał jednak bramkarską rywalizację z Binningtonem, który wpuścił 2 z 22 strzałów Amerykanów.
- Byłem pod wrażeniem zaangażowania drużyny w grę obronną. Od samego początku rozmawialiśmy o tym z tymi chłopakami. Rozmawialiśmy o planie na grę, odbyliśmy wiele rozmów z zawodnikami i ze sztabem szkoleniowym o tym, czego potrzeba, żeby wygrywać - skomentował po meczu trener drużyny USA Mike Sullivan. - Jedną z tych rzeczy, o których mówiliśmy dużo było zaangażowanie w grę bez krążka, w grę w obronie. Niezależnie od tego, jak utalentowana jest ta drużyna, trudno jest wygrać jakiekolwiek mistrzostwo, jeśli nie chcesz się angażować w obronę.
Kapitan Kanady Sidney Crosby mówił z kolei po meczu o błędach popełnionych przez jego zespół, które przyczyniły się do porażki.
- Obie strony miały swoje szanse. Ale oczywiście to jest gra błędów. Stracisz jeden krążek i on szybko kończy w twojej bramce. Decydują małe zagrania tu i tam - mówił.
Dla niego porażka na arenie międzynarodowej to rzadkość. Media za oceanem w ostatnim czasie twierdziły, że od zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver w 2010 roku Crosby nie przegrał meczu w barwach reprezentacji Kanady. Nie jest to prawdą, bo w 2016 roku przegrał także z USA mecz towarzyski przed Hokejowym Pucharem Świata, ale na igrzyskach, Mistrzostwach Świata i Hokejowym Pucharze Świata odniósł ze swoją reprezentacją 25 zwycięstw z rzędu.
Jak można się było spodziewać, przed meczem znów wybuczany został przez kanadyjskich kibiców hymn USA. Mimo że spiker ponownie prosił o uszanowanie hymnów, a wykonawcą był chorąży Królewskich Sił Powietrznych Kanady. Kibice w tym kraju w ostatnim czasie regularnie buczą na amerykański hymn przed wydarzeniami sportowymi w reakcji na działania prezydenta USA Donalda Trumpa - ogłoszenie ceł na towary importowane z Kanady oraz groźby włączenia Kanady do USA jako 51. stanu.
Po zwycięstwie nad swoim odwiecznym rywalem reprezentacja USA ma już na koncie 6 punktów i prowadzi w tabeli Turnieju 4 Narodów, będąc pewną tego, że w czwartek zagra w finale.
Turniej przenosi się teraz z Montrealu do Bostonu, gdzie w poniedziałek Amerykanie zmierzą się ze Szwecją, a Kanada zagra z Finlandią.
Kanada - USA 1:3 (1:1, 0:1, 0:1)
1:0 McDavid - Doughty - Binnington 5:31
1:1 Guentzel - Eichel - Werenski 10:15
1:2 Larkin - Boldy 33:33
1:3 Guentzel - Larkin - Faber 58:41 (pusta bramka)
Strzały: 26-23.
Minuty kar: 17-19.
Widzów: 21 105.
Przed meczem Kanady z USA odbył się w Montrealu pojedynek dwóch innych wielkich hokejowych rywali, którzy zaczęli turniej od porażek. W nordyckich "derbach" Finlandia pokonała Szwecję 4:3.
Obie ekipy po dwa razy wychodziły na prowadzenie, ale tego najważniejszego gola strzelili Finowie wtedy, gdy rywale nie mogli już odpowiedzieć. W 2. minucie dogrywki Mikael Granlund strzałem między nogami stojącego w bramce "Trzech Koron" Linusa Ullmarka dał swojej drużynie zwycięstwo. Wcześniej bramki dla zespołu "Lwów" zdobyli: Anton Lundell, Mikko Rantanen i kapitan Aleksander Barkov.
Rantanen wykonał małą osobistą "zemstę" na sąsiadach z zachodu, bo przed meczem wspominał, jak w 2006 roku jako 9-latek płakał w domu przed telewizorem po przegranym przez Finlandię ze Szwecją finale zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie.
Zespołowi Anttiego Pennanena do odniesienia zwycięstwa wystarczyło oddanie 21 strzałów. Po wpuszczeniu 2 z pierwszych 4 na drugą tercję nie wyjechał rozpoczynający mecz w szwedzkiej bramce Filip Gustavsson. Zastępujący go Ullmark obronił 15 z pozostałych 17 uderzeń. Po drugiej stronie tafli Kevin Lankinen, który zagrał za słabo dysponowanego w pierwszym meczu z USA Juuse Sarosa, zatrzymał 21 z 24 strzałów Szwedów.
Dla Szwecji to już druga porażka po dogrywce na Turnieju 4 Narodów. W czwartek także 3:4 po dodatkowej części gry uległa Kanadzie, ale że w obu meczach zdobyła po punkcie, to przed meczem z USA ciągle ma szansę na awans do finału. Z kolei Finowie zaczęli turniej porażką 1:6 z USA, ale teraz mają na koncie 2 punkty i w poniedziałek w Bostonie będą walczyli z Kanadą o to, by wystąpić w finałowej rywalizacji.
Szwecja - Finlandia 3:4 (1:2, 2:1, 0:0, 0:1)
1:0 Zibanejad 8:35
1:1 Lundell - Luostarinen - Laine 10:58
1:2 Rantanen - Laine - Aho 19:46 (w przewadze)
2:2 Dahlin - Eriksson Ek - Raymond 25:06
3:2 Karlsson - Nylander 30:32
3:3 Barkov - Kakko - Määttä 37:05
3:4 Granlund - Mikkola 61:49
Strzały: 24-21.
Minuty kar: 4-4.
Widzów: 21 105.
Tabela
Miejsce |
Drużyna |
Mecze |
Gole |
Punkty |
1. |
USA |
2 |
9-2 |
6 |
2. |
Kanada |
2 |
5-6 |
2 |
3. |
Finlandia |
2 |
5-9 |
2 |
4. |
Szwecja |
2 |
6-8 |
2 |
Poniedziałek:
Kanada - Finlandia
USA - Szwecja
Czytaj także: