W ciągu kilkunastu lat swojej kariery, Aleks Owieczkin, z jednego z najbardziej podziwianych zawodników na świecie stał się jednym z najbardziej nielubianych. To drugie nie było, przynajmniej jak dotąd, wywołane kwestiami sportowymi. Jednak wszystko zmieniło się dla mnie z końcem obecnej kampanii w wykonaniu Washington Capitals. Przyszedłem na tę serię z nadzieją na walkę i drapanie lodu paznokciami po tym jak Rangers zapragnęli Pucharu, a Capitals jakimś cudem wywalczyli sobie miejsce w tej fazie sprawiając wrażenie mocno zmęczonej, starej machiny. Przyszła pora jednak, by Owieczkin przeprosił kibiców i własną drużynę. Jego „wyczyny” były obrzydliwe, a obserwowanie go można śmiało nazwać stratą czasu.